W niedalekiej przyszłości powstaje komputerowa sztuczna inteligencja. Nadano jej miano Archos. Jak łatwo się domyślić, wbrew różnego rodzaju zabezpieczeniom, Archos uwalnia się spod kurateli ludzi. Mozolnie, krok po kroku przejmuje kontrolę nad wytworami ludzkiej technologii. Wreszcie, po wielu miesiącach przygotować, Archos wypowiada wojnę ludzkości. Maszyny wprowadzają w życie plan masowej zagłady. Walka jest nierówna, bo człowiek zbyt wielką wiarę pokładał w swoich wynalazkach i wyposażał w procesory i oprogramowanie co tylko mógł. Teraz ludzkość zapłaci za to wysoką cenę.
Zapewne nigdy bym nie sięgnął po tę książkę, gdyby nie fakt, że Steven Spielberg zdecydował się na jej ekranizację. Motyw walki z robotami jest w moim przekonaniu dość mocno wyeksploatowany. Wiadomo nie od dziś, że ludzkość lęka się swoich wynalazków, a lęki te są doskonałą pożywką dla literatury i kina. Byłem ciekaw, co jest w tej powieści tak wyjątkowego, że Spielberg postanowił przenieść ją na ekran. I chyba miałem zbyt wygórowane oczekiwania. Książkę czyta się przyzwoicie, ale niczego odkrywczego na jej stronach nie znalazłem. Raczej ograne motywy. Zaczynając od koncepcji zbuntowanej sztucznej inteligencji. Nie wiem, dlaczego literatura i kino nie potrafią uwolnić się od antropomorfizowania sztucznej inteligencji i jej demonizowania. Chyba że wychodzimy z założenia, że skoro ludzie tak często są obłąkani, to każde ich dzieło nosić będzie w sobie zarodki szaleństwa. Podążając tym tropem rozumowania, klątwa ciążąca na gatunku ludzkim automatycznie przechodzi na każdy wytwór tego gatunku. Jednak ludzkość jest zdolna zarówno do rzeczy wielkich, jak i do podłości. Dlaczego sztuczna inteligencja tak często wybiera akurat te działania, które kojarzone są ze złą stroną ludzkiej natury? Próby racjonalizacji na zasadzie prymitywnego darwinizmu głoszącego, że nowy etap ewolucji wymusza eksterminację wszystkiego, co powstało na poprzednim etapie, dowodzą co najwyżej ubóstwa intelektualnego twórców takich koncepcji. Poza tym, czy cechą immanentną inteligencji muszą być emocje? Owszem, one stanowią o naszym człowieczeństwie, ale czy uwolniony od ograniczeń cielesności rozum musi czuć? Czy sztuczna inteligencja powinna czuć smutek lub radość? Nie wszystkiego trzeba doświadczyć, aby zrozumieć. Od tego są przecież abstrakcyjne myślenie i wyobraźnia - inne immanentne cechy inteligencji. Ech, ale zapędziłem się gdzieś w rejony odległe o lata świetlne od powieści. Prawda jest taka, że "Robokalipsa" nie jest dedykowana dla miłośników stawiania pytań o wymiarze filozoficznym. To dość sprawnie napisana powieść, którą szybko się czyta. Sposób narracji i konstrukcja fabuły są podporządkowane wymogom kina, bo nie ma co ukrywać, ale to doskonały materiał na scenariusz filmowy. I tak sobie tłumaczę genezę powstania książki. Mam nieodparte wrażenie, że pomysł na scenariusz filmowy był najpierw. Posłowie zdaje się sugerować taką kolejność.
Moja konkluzja, że powieść jest dość płytka, to w gruncie rzeczy żaden zarzut. Lubię czytadła, bo dostarczają mi dobrej rozrywki. Przymykam wtedy oko na wiele mankamentów. Ale Wilson, który wykazał się bardzo rzeczowym podejściem do wielu zagadnień, w paru miejscach mocno mnie rozczarował. Bo jak ktoś, kto zajmuje się robotyką, może zapominać podstawowe informacje z fizyki na temat promieniowania jonizującego? Owszem, w obliczu radioaktywności struktury krzemowe są znacznie trwalsze niż białkowe, ale bynajmniej nie całkowicie odporne. Dlatego pomysł, aby sztuczna inteligencja ukrywała się w środowisku cechującym się dużą radioaktywnością, zakrawa na żart. Swoją drogą, Archos postąpił absolutnie racjonalnie, kiedy nie sięgnął po arsenały broni jądrowej. Wybuch atomowy generuje dodatkowo impuls elektromagnetyczny, który niszczy elektronikę (nie tylko tę, która akurat jest włączona). A potem mamy skażenie radioaktywne, które przetrwałyby tylko nieliczne kontrolowane przez Archosa roboty i maszyny wojskowe. Cywilne nie miałyby żadnych szans, bo nikt nie produkuje ich z myślą o pracy w warunkach wysokiej radioaktywności. I tu dochodzimy do ciekawego zjawiska: już niewielkie promieniowanie jonizujące wywołuje awarie układów półprzewodnikowych. Zaczynają one działać w sposób nieprzewidywalny. Nie oznacza to trwałego zniszczenia systemów komputerowych, ale niezdolność do poprawnego funkcjonowania (ładnie to pokazali Preston i Child w "Zabójczej fali" zobacz>>). Z drugiej strony, o ile jasne jest, dlaczego Archos nie używa broni jądrowej, dlaczego nie używają jej ludzie? Dlaczego nie zagłuszają częstotliwości radiowych? Itp., itd. I kiedy już wylałem swoje żale, może czas skończyć z tą recenzją. Bo co ja tam w końcu wiem... |