Głód literatury science-fiction trwa. Pewnie potrwa jeszcze jakiś czas. Książka Timothy Zahna wpisuje się doskonale w ten trend czytelniczy, który obserwuję u siebie ostatnio. Chyba mam duże ciągoty eskapistyczne. Gdyby tylko na rynku wydawniczym było więcej ciekawych pozycji z tego gatunku...
Bohaterem powieści jest Frank Compton, były agent Wywiadu Sojuszu Zachodniego. Akcja powieści zaczyna się w chwili, gdy spotyka on nieznajomego młodzieńca. Młodzieniec wypowiada jego imię i nazwisko, a zaraz potem umiera od poniesionych ran. W kieszeni młodzieńca Compton znajduje bilet na tansgalaktyczny pociąg czteroszynowy. Stacją docelową jest kolonia Yandro w układzie gwiezdnym Rigel. Planeta ta była kolonizowana od pewnego czasu przez Ziemię. Była też przyczyną zwolnienia Comptona z funkcji agenta rządowego. Compton miał odwagę ujawnić nadużycia towarzyszące zakładaniu kolonii, a nade wszystko zakwestionował sens ekonomiczny całego przedsięwzięcia. Zaintrygowany, bierze bilet i kilka dni później wsiada do pociągu. Czteroszynowe pociągi transgalaktyczne to najszybszy sposób podróżowania między gwiazdami. Kontrolowana przez Pająki sieć dociera do najdalszych zakamarków galaktyki. Korzystają z niej wszystkie rasy. Pająki dbają o to, by zapewnić pasażerom bezpieczną podróż. Z tego względu zabronione jest np. posiadanie w pociągu broni.
Zanim pociąg dociera na Yandro, Compton musi z niego wysiąść. Okazuje się, że bilet przesłany został przez Pająki. Chcą one zatrudnić Comptona w charakterze detektywa. Ma on zapobiec wydarzeniom przepowiedzianym przez Wyrocznię: Pająki spodziewają się ataku na stację kolei. Jednak aby wykonać postawione mu zadanie, Compton musi najpierw odkryć, kto przygotowuje atak. W pewnym sensie zagadka zaczyna się powoli sama rozwiązywać, bo Compton od chwili spotkania z Pająkami zaczyna budzić zainteresowanie przedstawicieli obcych ras. Teraz wystarczy dobrze wykorzystać talenty detektywa.
Zgodnie z tym, co jest napisane na okładce, powieść jest połączeniem space opery i kryminału. Autorowi dość przyzwoicie udało się wykorzystać elementy obu gatunków. Czytelnik aż do końca nie zna wszystkich wątków intrygi. Nie jest to może książka wybitna, ale już kiedyś przecież pisałem, że autor jest raczej sprawnym rzemieślnikiem w swoim zawodzie, niż wirtuozem pióra (czy raczej klawiatury komputera). Poza samym pomysłem kolei międzygwiezdnej, nie ma tu raczej oryginalnych pomysłów. Autor korzysta z rekwizytów obecnych w gatunku s-f od dawna. Szkoda tylko, że od mniej więcej połowy książki tempo akcji nieco słabnie i historia wygląda na wymuszoną. Pomimo tego, powieść czyta się nadal lekko. W sumie ważne, że fabuła jest wciągająca, Zahn szczęśliwie unika dłużyzn, a przy tym kreuje barwną wizję przyszłości. To chyba wystarczy, żeby nie żałować pieniędzy wydanych na książkę. |