Minęło kilkanaście lat od chwili, kiedy przeczytałem trylogię "Pamięć, Smutek, Cierń". Potem próbowałem sięgać ponownie ten cykl, ale kończyło się na chęciach. Odstraszała mnie ilość stron. Wreszcie jednak się zdopingowałem i starczyło mi determinacji na więcej, niż kilkadziesiąt pierwszych stron. Swoją drogą to jest moment krytyczny, bo autor dość powoli wprowadza czytelnika w opisywany świat i nie czyni większych wysiłków, by zachęcić do dalszej lektury. Początkowo właściwie nie ma akcji. Poznajemy jedynie kulisy mających nadejść wydarzeń. W zamku Hayholt umiera król John Prezbiter, władca Erkynlandu, który podporządkował sobie inne państwa leżące w Osten Ard: Hernystir, Nabban, Rimmersgard, a nawet Thrithingów. Następcą tronu jest Elias, starszy syn Johna. Elias skłócony jest ze swoim bratem, Josuą, którego obwinia o śmierć swojej żony. Od razu wiadomo, że ten podskórny konflikt zaogni się. Josua znika w niejasnych okolicznościach. Następstwa tego wzajemnego antagonizmu będą znacznie poważniejsze, niż mogłoby się wydawać. W braterski konflikt zaangażują się bowiem strony trzecie. Autor próbuje czytelnika wprowadzić w zawiłości wzajemnych relacji nie tylko między braćmi, ale także narodami i rasami zamieszkującymi Osten Ard. Tym pewnie należy tłumaczyć rozwlekły początek. Czytelnik może poznać kontekst opowiadanej historii.
Hayholt miał kiedyś innych gospodarzy. Nosił wtedy nazwę Asu'a, a mieszkali w nim Sithowie, najstarsza z ras zamieszkujących Ostern Ard. Sithowie zostali wypędzeni przez ludzi. Wojnę wydał im władca Rimmersgard. Zdobywał kolejne siedziby Sithów. Jeden ze zdesperowanych Sithów, Ineluki, dopuścił się strasznych czynów przeciw swoim współbraciom, chcąc ocalić ich przed ostateczną klęską. Jego zamiary się nie powiodły. Ściągnął tylko na siebie klątwę. Sithowie przegrali i teraz żyją w ukryciu. Niektórzy ludzie przestali już wierzyć w stare historie o Sithach i zaliczyli ich w poczet stworzeń mitycznych. Nadchodzące wydarzenia miały pokazać, że wiele legend opartych było na prawdziwych wydarzeniach.
W pierwszym tomie narracja koncentruje się wokół przygód Simona. Pozostaje on bohaterem także kolejnych tomów, ale historia dzieli się wówczas na wiele wątków i do rangi bohaterów urasta wówczas wiele innych postaci. Wspomnieć warto chociażby księcia Josuę, córkę Eliasa księżniczkę Miriamele, księcia Isgrimnura z Rimmersgardu, hrabiego Eolaira z Hernystiru, czy wreszcie Tiamaka z Wrannu.
Simon jest sierotą wychowywaną w zamkowej kuchni. Unika pracy, jak tylko może. Snuje się za to po zamkowych zakamarkach. Udaje mu się wreszcie trafić na naukę do doktora Morgenesa, zamkowego uczonego. Tym sposobem poszerza nieco swą wiedzę o świecie. Nie zmienia to w niczym jego dotychczasowych nawyków. Szpera nieustannie po zamkowych korytarzach. Dzięki temu obserwuje, jak Pryrates - posługujący się magią, zły do szpiku kości doradca króla Eilasa - korzysta z zamkowych tajnych przejść. Idąc po jego śladach Simon odkrywa, że książę Josua został uwięziony. Takie są początki wielkiej przygody Simona. Spotka na swej drodze wiele przygód, pozna nowych przyjaciół, dowie się wiele o samym sobie, a nade wszystko weźmie czynny udział w wielkim konflikcie, w którym Elias i Josua to jedynie pionki. Ineluki - teraz jako Król Burz - sprzymierzył się z Nornami z Północy. Nornowie i Sithowie tworzyli niegdyś jeden lud. Poróżnili się na tle stosunku do ludzi. Nornowie od początku ludzi nienawidzili. Teraz wspierają Inelukiego w jego mrocznych planach. Planów tych nikt jednak nie zna. Jest tylko niejasne proroctwo i w oparciu o nie Josua stara się planom tym przeciwdziałać.
Przez te kilkanaście lat przeczytałem sporo ciekawych książek fantasy. Na ich tle zbladła atrakcyjność trylogii "Pamięć, Smutek, Cierń". Autor ma skłonność do dłużyzn. Tempo akcji przyśpiesza w drugim tomie, ale w ostatniej części trzeciego tomu znowu wyraźnie spowalnia. Książka ma jednak ciekawy klimat. Widać silne inspiracje Tolkienem. Kraje Osten Ard dość mocno przypominają to, co znamy z naszej historii (Nabban wzorowany na Rzymie, Perdruin na Wenecji, Rimmersgardczycy na Normanach, Hernystir na Celtach, trolle na Eskimosach itp. itd.). Religia oparta jest na chrześcijaństwie (organizacja kościelna przypomina katolicyzm, ale doktryna wzorowana już jest na protestantyzmie, o czym świadczy chociażby krytyka katolickiego dogmatu o dobrych uczynkach). Oczywiście nie czynię z tych faktów zarzutu. Dostrzegam to, a równocześnie stwierdzam, że efekt końcowy jest całkiem interesujący. Ciekawe jest ponadto samo zakończenie. Czytelnik ma prawo domyślać się, że bohaterowie pobłądzili w swych działaniach, bo takie sugestie padają, ale mimo tego może zostać zaskoczony. Czytając cykl drugi raz nie doświadczyłem wielu emocji, które towarzyszyły mi za pierwszym razem. Ma to swoje wady, ma to też zalety. Mogłem inaczej spojrzeć na całość. Generalnie uważam cykl za całkiem przyzwoity, ale nie rewelacyjny. Warto po niego sięgnąć, bo dzięki temu można odbyć podróż do wielu ciekawych miejsc Osten Ard. Podróż nie pozbawioną atrakcji, choć czasami nużącą. Ale czy nie jest tak z większością podróży? |