Chuck Wendig
"Star Wars. Koniec i początek"

Chuck Wendig Star Wars. Koniec i początek

Rebelianci wygrali bitwę o Endor, ale nie oznacza to automatycznego pokonania całego Imperium. Pozbawione dotychczasowego przywództwa siły imperialne próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Grupa wojskowych niższego szczebla i mało znaczących polityków imperialnych zebrała się na planecie Akiva, aby wypracować plany na przyszłość. Ich największym problemem jest wzajemna nieufność i niezdolność do porozumienia.

Niewielki zespół, złożony z weteranki Rebelii, jej nastoletniego syna, początkującej łowczyni nagród i renegata z sił imperialnych, postanawia storpedować działania niedobitków Imperium. Cechuje ich nadzwyczaj wysoki poziom niekompetencji. Wzajemne zaufanie jest na takim samym poziomie jak u przeciwników, czyli żadne. Brak im jakiejkolwiek sensownej motywacji. Jednak działają.

Książka jest tak słaba, że już w streszczeniu wykazałem jedne z najważniejszych ułomności fabularnych. Kompletnie nie rozumiem, o co chodzi stronom konfliktu. Autor nie umie pokazać sensownych motywacji ani jednej, ani drugiej strony. Nie wiadomo, o co walczą ci z Imperium z tymi z Rebelii. Portrety psychologiczne postaci są płaskie i nieprzekonujące. Czasami to bardziej karykatura niż portret. A najgorsze, że nie widać żadnej różnicy między Imperium a Rebelią. Wiem, że relatywizm niszczy nam świat, ale uniwersum "Gwiezdnych Wojen" oparte było na pewnej konwencji, która zakładała, że istnieją Dobro i Zło. Jasne, między nimi jest strefa szarości, ale pewne zasady obowiązywały. W powieści ich nie ma. Dlatego postaci walczące z Imperium budziły we mnie niechęć. A to dramatycznie wpłynęło na ocenę całości. Brak więzi emocjonalnych z postaciami sprawił, że powieść stała się nijaka. Długo się z nią męczyłem, bo po kilku stronach lektury ogarniała mnie nuda i senność. Szkoda, że straciłem czas na tę lekturę.

2023-06-06

Site copyrights© 2023 by Karol Ginter