Najpierw zaobserwowano tajemnicze zjawiska na Marsie. Kiedy zatem w Anglii, nieopodal Woking, wbija się w ziemię tajemniczy pocisk, nietrudno go połączyć z wcześniejszymi obserwacjami. Wydaje się oczywiste, że cylindryczny obiekt pochodzi z Marsa. Wokół niego zaczynają się gromadzić tłumy ciekawskich. Nie zdają sobie sprawy, jakim jest on zagrożeniem. Nawet wtedy, kiedy cylinder się otwiera i z wnętrza wychodzą Marsjanie. Wydają się nieporadni i niegroźni. Dopiero, gdy zaczynają siać zniszczenie wśród ludzi, staje się jasne, że to inwazja. Czy Ziemia się obroni?
Wstyd się przyznać, ale jakoś tak się złożyło, że nigdy nie przeczytałem "Wojny światów". W dzieciństwie przeczytałem komiks. Widziałem oczywiście różne ekranizacje. Ale dopiero teraz sięgnąłem po książkę.
To naturalnie klasyka s-f. I faktycznie arcydzieło. Zdumiewa, jak powieść ta wciąż zapładnia ludzką wyobraźnię. Prawie wszystkie wariacje na temat inwazji obcych w ten czy inny sposób wykorzystują pomysły Wellsa. Podziwiam, jak plastycznie i wiarygodnie autor przedstawia inwazję. Jasne, z dzisiejszej perspektywy pewne pomysły wydają się kuriozalne, ale jeśli osadzi się powieść w określonym kontekście czasowym, ten podziw tylko rośnie. Wiadomo, że wyobrażenia Wellsa na temat technologii i biologii były ograniczone barierą ówczesnej wiedzy. Tak samo jak i nasze współcześnie. Cokolwiek byśmy nie sądzili na temat osiągnięć nauki, za sto lat wiele z naszych obecnych przekonań naukowych może być przedmiotem żartów.
Wells nadzwyczaj umiejętnie przewiduje ludzkie zachowania w obliczu zagrożenia. Obraz uciekających chaotycznie, ogarniętych strachem i paniką tłumów, jest prawie namacalny, jakby autor przy tym był. Co ciekawe, bohater - i zarazem narrator - nie jest herosem, który stawia czoło Marsjanom. Wręcz przeciwnie, jest niezdolny do działania z powodu ogarniającego go przerażenia. Gotów poświęcić życie innego człowieka, byle tylko przetrwać. Cały czas myśli o ucieczce, choć z drugiej strony, ciekawość gna go w stronę niebezpieczeństwa.
Gdy powieść się ukazała, Wielka Brytania była największym imperium na Ziemi. Tymczasem Wells pokazał, że w starciu z inną, stojącą wyżej cywilizacją, ta potęga okazuje się niczym. Ludzie są bezradni. Książkę warto przeczytać także dlatego, by nabrać dystansu do roli ludzkości. To nie tylko dobra fabuła, ale i przestroga, by zachować więcej pokory. Może się okazać, że wcale nie jesteśmy panami stworzenia. A co więcej, arogancja może nas zgubić. Hmm, kiedy tak patrzę na to, co dzieje się wokół, czyli epidemię głupoty ogarniającą świat (bezmyślne niszczenie środowiska, triumfy populistów i autokratów itd.), zaczynam myśleć, że koniec cywilizacji może być bliżej, niż się niektórym wydaje.