W świecie przyszłości na Ziemi triumfy święci nie-A. Jest to nowy, nie-Arystotelesowski sposób myślenia, który ma zapewnić ludzkości lepszą egzystencję. Regularnie odbywają się igrzyska, w których sędzią jest specjalnie skonstruowana Maszyna. Od stopnia opanowania nie-A zależy, jakie będą dalsze losy jednostki. Maszyna określa, kto obejmie prestiżowe stanowiska i funkcje na świecie. Najlepszym oferowana jest możliwość emigracji na Wenus. Planetę tę w ciągu kolejnych stuleci przekształcono tak, by mogli na niej zamieszkać ludzie. Nie-A stworzyli tam swoje społeczeństwo idealne.
W igrzyskach zamierza wziąć udział Gilbert Gosseyn. Tuż przed startem w igrzyskach okazuje się, że jego tożsamość jest mistyfikacją. Wszystko, co wie na swój temat jest nieprawdą. Imperatyw udziału w igrzyskach jest mimo tego tak silny, że zagłusza inne problemy. Jednak jego pojawienie się, a szczególnie informacje, które podał na swój temat, zaniepokoiły wpływowe osoby. W końcu to dość niezwykłe, by twierdzić, że jest się wdowcem po córce prezydenta. Zresztą pozostającej w dobrym zdrowiu. Wplątany wbrew własnej woli w intrygę Gosseyn szybko orientuje się, że jego pojawienie się to wcale nie żaden przypadek. Prezydent Hardie zamieszany jest w spisek wymierzony przeciwko Maszynie. Grupa spiskowców od lat sabotuje działanie Maszyny, obsadzając wybrane stanowiska swoimi ludźmi. Gosseyn postanawia się temu przeciwstawić, co ściąga na niego wiele niebezpieczeństw. Jednak w rzeczywistości nie zna całej prawdy o spisku i wielowarstwowych zakulisowych grach, w których początkowo jest tylko pionkiem. Nie wie też wszystkiego o sobie, a przede wszystkim, jak niezwykłą jest istotą.
Tak zaczyna się pierwszy tom trylogii. Van Vogt spiętrza intrygę co i rusz. Ogarnia ona wreszcie aż parę galaktyk. Trudno za tym nadążyć. Stanowi to jednak o jednym z głównych walorów trylogii, która po ponad pół wieku od czasu powstania pierwszego tomu, trąci już myszką. Koncepcja nie-A budzi co najwyżej rozbawienie, bo jej logika oparta jest na założeniach, po których podważeniu rozsypuje się jak domek z kart. Kładąc tak silny akcent na względność wszystkich rzeczy, pomija fakt, że względne są także logika i rozsądek. Kluczowe są tutaj takie kwestie, jak system wartości, etyka i moralność, które gdzieś umykają naukowemu pojmowaniu nie-A, bo z samej definicji są nie-naukowe. Człowiek jest istotą z gruntu mało racjonalną, która posiada niesamowitą zdolność do racjonalizowania swojego postępowania. Zabawne, ale trochę szkoda, że te czasy wiary w postęp i naukę minęły bezpowrotnie.
Trylogię potraktowałem jako interesującą ciekawostkę. Miejscami raziła absurdem, czasami nużyła, ale i tak przeczytałem ją stosunkowo szybko. W sumie warto było, bo pomimo wad, zachowała pewien walor poznawczy. Dużo mówi o minionych bezpowrotnie czasach i niespełnionych marzeniach o lepszym człowieku. Trochę utopii to czasami dobra rzecz. |