Na lotnisku JFK w Nowym Jorku ląduje samolot linii lotniczych Regis. Kiedy zatrzymuje się na drodze kołowania, gasną w nim wszystkie światła. Nie można nawiązać kontaktu z nikim na pokładzie. Jest jasne, że stało się coś złego. Ekipy ratownicze znajdują w samolocie martwych pasażerów i załogę. Nikt nie wie, co się wydarzyło. Na wszelki wypadek na miejsce zostają wezwali specjaliści od chorób zakaźnych z CDC. Doktor Ephraim Goodweather kieruje zespołem, który bada samolot i zmarłych. Odkrywa, że nie wszyscy są martwi. Kilka osób przeżyło. Niestety, nic nie pamiętają.
Jedną z nielicznych osób orientujących się w skali zagrożenia, które właśnie pojawiło się w Nowym Jorku, jest Abraham Setrakian. Gdy był dzieckiem, babcia opowiadała mu mrożące krew w żyłach historie na ten temat. Gdy był młodym człowiekiem i trafił do obozu koncentracyjnego, zetknął się z tą grozą osobiście. Od tamtej pory trawi go obsesja. Teraz ten starzejący się Żyd musi przekonać innych, że nadchodzące niebezpieczeństwo to nie bajki i rojenia starczego umysłu. Tylko jak to zrobić?
Autorzy dość oryginalnie podeszli do tematu wampirów. Tematu eksploatowanego w kulturze bez umiaru. I jak się okazuje, nadal mającego w sobie potencjał. Choć trzeba zaznaczyć, że próba racjonalizacji tradycji literackiej i przekazów ludowych jest dość pobieżna. Wystarcza, żeby potraktować powieść poważnie, ale "naukowość" na swoje granice. Choć bohaterem jest lekarz, nie ma co liczyć na głębsze analizy medyczne zagrożenia. Trudno stwierdzić, czy autorzy bali się obnażenia słabości ich koncepcji, czy też po prostu mieli inny pomysł fabularny.
Narracja prowadzona jest bardzo sprawnie i trudno cokolwiek zarzucić logice wydarzeń. Autorzy umiejętnie budują napięcie i nastrój grozy. Potrafią grać na emocjach czytelnika. To powieść o obsesjach i pragnieniach, o krótkowzroczności i egoizmie. Czyli o całym bagażu ludzkich przywar, które mogą doprowadzić do zguby gatunek, który uważa się na ukoronowanie stworzenia. Bo co by się stało, gdyby pojawił się drapieżnik równie inteligentny i bezwzględny?
Zanim sięgnąłem do książki, obejrzałem serial. Kolejny raz utwierdziło mnie to w przekonaniu, że literacki pierwowzór jest lepszy od ekranizacji. Serial wzbogacony został dodatkowymi wątkami i epizodami. Miały one wypełnić dodatkowe minuty, na które nie starczało fabuły książkowej. Nic dziwnego zatem, że o ile powieść jest dość spójna i logiczna, to serial ma sporo mankamentów. Nie znaczy to, że jest zły, tylko że czasami serialowe postaci zachowują się dość dziwnie i niezbyt racjonalnie, co w powieści właściwie nie występuje.