Nie udało się zapobiec epidemii wampiryzmu. Co gorsza, rozprzestrzenia się ona na inne światowe metropolie. W Nowym Jorku szeregi wampirów rosną w niepowstrzymanym tempie.
Niewiele osób jest świadomych zagrożenia. Film, który nagrał doktor Ephraim Goodweather, pokazujący wampira, został w sieci wyśmiany. Sam doktor został zdyskredytowany. Kampania dezinformacyjna prowadzona jest bardzo sprawnie. W końcu stoją za nią ogromne pieniądze Eldritcha Palmera.
Wydaje się, że dla ludzkości nie ma już nadziei. Abraham Setrakian wierzy jednak, że klucz do pokonania Mistrza może się kryć w starożytnej księdze, która właśnie pojawiła się na licytacji w Nowym Jorku. Niespodziewanym sojusznikiem stają się Pradawni, czyli wampiry, które kontestują działania Mistrza.
Drugi tom rozwija fabułę w dość nieoczekiwanym kierunku. Wywraca do góry nogami niektóre wątki z pierwszego tomu. Nie jestem jednak pewny, czy było to planowane od początku. Mam raczej wrażenie, że autorzy improwizowali, bo nie mieli jakiegoś sensownego pomysłu na dalszy rozwój fabuły. O ile wysoko oceniłem pierwszy tom ze względu na logikę całej historii, to tym razem tej logiki wyraźnie brakuje. Kilka pomysłów razi absurdem. Nadal jednak historia jest na tyle wciągająca, że ich zaakceptowanie nie wywołało ciężkich boleści i powikłań. Po prostu obniżyło poziom i rangę całości. Ocena, która balansowała w okolicach "bardzo dobre", spadła do "ujdzie". To zresztą i tak o niebo lepiej niż serial, który w drugim sezonie nie tylko znacząco odszedł od literackiego pierwowzoru, to na dodatek zadawał ciężkie i bolesne rany rozumowi.