Nie jest łatwo wzbudzić zaufanie u ludzi, jeśli sam jesteś Fhrejem. Nyphronowi udaje się jednak przekonać Persefonę, by przystała na jego plan zdobycia twierdzy Alon Rhist. Ludzie mają do odegrania ważną rolę, ale tak naprawdę mają być tylko statystami. Jego plan zakłada bezkrwawe zwycięstwo. I choć z planami bywa różnie, ten akurat zostaje zwieńczony sukcesem. Tym sposobem ludzie wkraczają do Alon Rhist.
Zdobycie twierdzy Fhrejów to tylko kolejny krok Nyphrona na drodze do władzy. Teraz musi jeszcze przekonać Persefonę do małżeństwa, bo bez tego nigdy nie będzie w stanie rządzić ludźmi. Dla Persefony, która kocha Raithe'a, nie jest to łatwa decyzja. Rozumie wymagania polityki, ale odwleka decyzję.
Rebelia staje się coraz większym problemem dla władcy Fhrejów Lothiana. Jego dotychczasowe próby pokonania ludzi skończyły się porażką. Teraz chce zgromadzić tak potężną armię, by nie tylko zdławić bunt, ale też wybić wszystkich ludzi. Myśli, że dzięki Artystom dysponuje ogromną przewagą. Nie wie, że ludzie także mogą posługiwać się magią. Suri staje się coraz potężniejsza, a Arion szuka kolejnych kandydatów do zostania Artystami.
Lothian nie wie również, że ludzie dokonali istotnego skoku technologicznego. Posługują sie łukami, których Fhrejowie nie znają. Roan doskonali się w rzemiośle kowalskim. Umie wytapiać już nie tylko żelazo, ale również stal. Czy wszystko to jednak wystarczy w wojnie z Fhrejami?
Nie jest to może jakaś wybitna powieść, ale wciąga. Autorowi udaje się budować napięcie. Jest też kilka ciekawych zwrotów akcji. Natomiast próby grania na moich emocjach uważam za mało udane. Powtórzę raz jeszcze, że bohaterowie targani nieustannymi rozterkami i wątpliwościami nie budzą mojej sympatii, a raczej irytację. Rozumiem, że taka była intencja autora od początku, by koncentrować fabułę na osobach z problemami, ale jest to chwilami męczące. Nadmiar pewności siebie jest wadą, ale kompletny brak pewności siebie również.
Jest parę rzeczy w końcówce, które chętnie poddałbym krytyce, ale musiałbym zdradzić zbyt wiele fabuły. Ogólnikowo stwierdzę, że logika wewnętrzna powieści wychodzi mocno poobijana po konfrontacji z chciejstwem autora. Ech, wielka szkoda, że brak jakiegoś bohatera, który błyszczałby intelektem. Wtedy autor mógłby obarczyć go ciężarem odpowiedzialności za jakiś błyskotliwy plan zwycięstwa. A tak pozostały mu tylko cuda.
Choć nieco zdegustowany i tak sięgnę po kolejne tomy. Bo mankamenty nadal przegrywają z zaletami. Dobrze się to czyta.