W pewnym sensie zacząłem tę historię od końca, bo od lektury kolejnego tomu cyklu, czyli "Siódmego papirusu". Na szczęście, jedynie luźno nawiązywał on do historii opowiedzianej w "Bogu Nilu". Z drugiej jednak strony, nawet ta niewielka dawka informacji wystarczyła, bym poznał losy głównych bohaterów. Miałem tego świadomość sięgając po lekturę "Boga Nilu", ale liczyłem na lekko opowiedzianą i barwną historię przygodową.
Narratorem w powieści jest eunuch Taita. Jest on niewolnikiem wezyra Intefa. Opiekuje się jego córką, Lostris. Był także opiekunem Tanusa, który obecnie został oficerem w służbie faraona Mamose. Tanus darzy Lostris miłością i wierzy, że Intef zgodzi się na małżeństwo. Nie wie, że w rzeczywistości Intef jest jego wrogiem. Doprowadził do upadku jego ojca, choć pozorował przyjaźń, a nawet zaopiekował się osieroconym Tanusem. Taita, który zna wszystkie intrygi swego pana, nie ma odwagi powiedzieć o tym Tanusowi. Ukrywa prawdę. Cieszy go widok zakochanych, choć świadom jest, jak nierealne są ich marzenia o małżeństwie. Nie wyjawia jednak swych myśli i zgadza się być orędownikiem młodych przed obliczem wezyra. Wezyr ma jednak wobec nich inne plany. Szykuje zamach na Tanusa. W trakcie wystawianej na cześć Ozyrysa sztuki, Tanus ma zostać zamordowany. Wychodzi z zamachu cało, ale wygłaszając mowę do faraona jest zbyt zuchwały. Jego życie i kariera wiszą na włosku. Sztuka odmienia również losy Lostris. Faraon zachwyca się jej urodą i postanawia ją poślubić. Narracja obejmuje okres kilkudziesięciu kolejnych lat. Poznajemy zmienne koleje losu Tanusa i Lostris aż do ich śmierci.
"Bóg Nilu" mnie rozczarował. Oczekiwałem czegoś innego. Nie był książką złą, ale adresowany był do innego czytelnika. Zbyt wiele tu było naiwnej i uproszczonej wizji świata. Sprawdza się to w konwencji powieści przygodowej, ale nie przekonuje mnie, kiedy dotyczy intryg dworskich. Postaci są naszkicowane w sposób zbyt schematyczny. Nie można tu liczyć na wiarygodność psychologiczną bohaterów. Wszyscy są papierowi. Konwencja ta sprawiła, że trudno mi było opowiadaną przez autora historię potraktować poważnie. A z kolei końcowe uwagi autora, jakoby opowiadał historię prawdziwą, tylko mnie zniesmaczyły. Szkoda, że nie było tu tej autoironii, która obecna była na kartach "Siódmego papirusu", gdy autor wykpiwał samego siebie. Wszystkie te braki negatywnie wpłynęły na moją ocenę powieści. To książka z gatunku tych, które szybko się zapomina. Dla kogoś, kto ma ochotę przeczytać romans osadzony w realiach Egiptu, może to być jednak doskonała pozycja. |