Średniowieczna seksturystyka

W 1298 roku w genueńskim więzieniu zaczęło powstawać dzieło zatytułowane "Opisanie świata". Jego autor, Marco Polo, trafił do lochu jako jeniec wojenny. Dwie włoskie republiki miejskie - Genua i Wenecja - rywalizowały ze sobą na polu handlu morskiego, a dla osiągnięcia sukcesu i zapewnienia sobie wyłączności na wielki handel morski gotowe były nawet walczyć zbrojnie. W efekcie klęski weneckiej Marco Polo przypadł w udziale los jeńca wojennego. Ów kupiec wenecki przeszedł do historii jako najwybitniejszy europejski podróżnik średniowieczny. W 1271 roku wraz z ojcem Nicolao i stryjem Matteo udał się z misją od papieża Grzegorza X do chana mongolskiego Kubilaja. Do Wenecji powrócił dopiero w 1295 roku, gdy powszechnie uznano Polów za zmarłych. Po dwudziestu latach nieobecności trudno ich było rozpoznać. Zmienili się fizycznie, mówili z obcym akcentem i ubierali się na modłę mongolską. Poddawano zatem w wątpliwość ich tożsamość. Nie powinno to dziwić. Ta epoka, chyba jak żadna inna, znała wiele przypadków podszywania się pod cudze imię. Z trudem udało się Polom odzyskać dom, w którym zdążyli już zamieszkać ich krewni. Wenecjan przekonała dopiero uczta wydana przez Polów. W jej trakcie Marco Polo pokazał zebranym szaty z grubego sukna, które mieli oni na sobie w chwili przybycia do miasta. Rozciął ich szwy, a natychmiast wysypało się z nich mnóstwo klejnotów: rubinów, szafirów, diamentów i innych. Polów zaakceptowano. To się nazywa odpowiednia argumentacja...

W "Opisaniu świata" Marco Polo zreferował pobyt na dworze Kubilaja, podróże po Chinach, a także zasłyszane opowieści o innych krajach. W kilku miejscach zetknął się on z interesującymi obyczajami seksualnymi. Opisując krainę Kamul, czyli dzisiejszą oazę Ha-mi, stwierdził, że tamtejszy lud żyje dostatnio, spędzając życie na przyjemnościach. Szczegółem, który przyciągnął jego uwagę był fakt, iż gdy trafił do tamtejszego domu jakikolwiek gość, to mężowie polecali swym żonom, aby uczyniły wszystko, by sprawić przybyszowi przyjemność. Następnie mężowie na kilka dni opuszczali własne domostwo, a gość oddawał się z małżonką rozkoszom łoża. Oczywiście na odchodnym podróżnik musiał uiścić stosowną opłatę za uzyskane usługi seksualne. Przy tym ludność tamtejsza była bardzo przywiązana do tego obyczaju, upatrując w nim jeszcze jednego sposobu przypodobania się bogom. Toteż gdy jeden z chanów tatarskich zabronił takiej formy goszczenia obcych, natychmiast ziemia przestała rodzić, a na ludność spadły najróżniejsze nieszczęścia. Dlatego miejscowi udali się do chana, aby go przebłagać i uzyskać zgodę na kultywowanie tradycji. Prośbę wsparto odpowiednim podarunkiem, co ułatwiło przekonanie chana do zgłoszonego postulatu.

Z podobnym zwyczajem prostytucji gościnnej zetknął się Marco Polo także w chińskim kraju Gajndu. Nazwa kraju pochodziła od miasta, zwanego obecnie Ning-jüan-fu. Także tamtejsi mieszkańcy uważali, że oddawanie kobiet obcym przybyszom zapewnia życzliwość bogów. Gdy pojawiał się gość, gospodarz opuszczał swój dom na kilka dni, w trakcie których jego żona zabawiała w łożu przybysza. Aby nie doszło do nieporozumień, gość zawieszał na zewnątrz domu swą czapkę, lub zostawiał jakikolwiek inny znak, potwierdzający jego obecność. Także i tutaj usługa nie była bezinteresowna, chociaż cena nie była wygórowana. Kupcy najczęściej ofiarowali jakich skrawek materiału, lub inny, mało wartościowy drobiazg. Mimo tego obcych wypatrywano na drogach, oferując im piękne żony.

Na jeszcze większą skalę podróżni mogli zaspokoić swoje apetyty seksualne w Tybecie. Tamtejsi mężczyźni mieli w pogardzie dziewictwo, uważając, że skoro dziewczyna pozostała dziewicą, to najwyraźniej jest nieatrakcyjna, a co więcej, bogowie jej nie sprzyjają, skoro mężczyźni nie zabiegali o jej względy. Kobieta była w tym większym poważaniu, im miała większą liczbę kochanków. Dlatego ktokolwiek tamtędy przejeżdżał, otrzymywał ofertę. Z okolicy schodziły się stare kobiety, prowadząc ze sobą córki na wydaniu. Bywało ich od dwudziestu do czterdziestu. Podróżni mogli w nich przebierać, aby oddać się uciechom z jedną z nich przez cały okres pobytu w tamtym rejonie. Również i tutaj usługi seksualne nie były do końca bezpłatne. Na pożegnanie należało dziewczynie ofiarować klejnot na dowód, że miała ona kochanka. Im większą liczbę klejnotów na szyi nosiła dziewczyna, tym była lepszą partią. Także ze względu na wnoszony w nich posag. Wypadało, aby panna na wydaniu miała ich ponad dwadzieścia. Ta, której nie udało się zgromadzić dwudziestu podarowanych klejnotów, była wzgardzana przez miejscowych kawalerów.

Owe atrakcje turystyczne opisane przez Marco Polo nie były bynajmniej jego wymysłem. O prostytucji gościnnej u starożytnych Masagetów w Iranie pisał już Herodot. Potwierdzili to później podróżnicy europejscy w XIX i XX wieku u Dulanów w Turkiestanie. Dulanowie byli muzułmanami, ale ich kobiety cieszyły się dość dużą swobodą, co przejawiało się chociażby w tym, że nie zasłaniały twarzy przy obcym mężczyźnie. Dla przybywających do nich kupców urządzano przyjęcia, w trakcie których gości sadzano wśród młodych kobiet, których mężowie byli nieobecni. Przybysz obrzucany był przez tańczące kobiety chusteczkami. Podnosił jedną z nich i kładł obok kobiety, która mu się podobała. Następnie spędzał kilka dni w jej domu, pozostawiając na znak swoje obecności buty przed wejściem. Póki buty stały przed domem, póty mąż nie miał do niego prawa wstępu. Także i w tym przypadku nie była to bezinteresowna gościnność, lecz chodziło o uzyskanie korzystnych cen na towary. Prostytucja gościnna znana była także Mongołom, którzy oferowali przybyszom na noc swe córki, żądając w zamian pozostawienia pasa. W przypadku, gdyby kobieta zaszła w ciążę, odbywała się uroczystość jej zaślubin z pasem, symbolizującym gościa, której towarzyszyły ceremonie charakterystyczne dla ślubu. Dziewczynę uznawano za poślubioną gościowi, a dziecko nosiło jego imię.

Takie oto atrakcje czekały na podróżujących w średniowieczu do Chin. Dodajmy jedynie, że Marco Polo chyba w nich zasmakował. W przypadku Tybetu podróż tam reklamował młodzieńcom w wieku lat 16-24, którzy chcieliby się dobrze zabawić, a przy tym nie wydać zbyt wiele.

Site copyrights© 2016 by Karol Ginter