Brandon Sanderson
"Żałobne opaski"

Brandon Sanderson Żałobne opaski

Od czasu ostatniej przygody, Waxillium Ladrian nie ma ochoty na współpracę z Harmonią i kandrami. Kandra VanDell zwraca się więc o pomoc do Marasi. Cała sprawa ma związek z Żałobnymi Opaskami, które należały do Ostatniego Imperatora. Obdarzają one ich posiadacza wszystkimi mocami, którymi dysponował Ostatni Imperator.

Kandra ReLuur miał obsesję na punkcie Żałobnych Opasek. Poszukiwał ich od wieków. Teraz wpadł na jakiś trop, ale został zaatakowany i stracił jeden z kolców. W efekcie nie jest w pełni władz umysłowych. Zadaniem Marasi ma być odnalezienie kolca. W tym celu musi udać się do Nowego Seran, gdzie kandra został zraniony.

Pomimo najróżniejszych obiekcji, Wax decyduje się jej towarzyszyć. Na jednym z obrazów, które wykonał ReLuur przy pomocy nowej technologii, utrwalona została zaginiona siostra Waxa, Telsin. Cele Waxa nie są tożsame z celami Marasi, ale najwyraźniej to w Nowym Seran oboje muszą zacząć swoje poszukiwania.

Podziwiam pomysłowość i kreatywność Sandersona. W powieści pojawiło się tyle nowych wątków, które mogą zostać w ciekawy sposób rozwinięte, że nie tylko sama lektura sprawiła mi dużo radości, ale już się cieszę na myśl o kolejnych tomach. Właściwie przy okazji każdej kolejnej powieści powtarzam te same komplementy pod adresem autora, zatem tym razem sobie daruję. Po prostu świetna powieść.

Jeśli mam zastrzeżenia, to pod swoim adresem. Nie jest dobrze, gdy czytam pod rząd kilka powieści tego samego autora. Jestem wówczas w stanie zbyt wiele antycypować. Dostrzegam wzory i schematy. Niewiele jest mnie w stanie zaskoczyć. Dziwię się, że bohaterowie nie dostrzegają oczywistych zagrożeń. A przecież zagrożenia te są oczywiste nie ze względu na wewnętrzną logikę wydarzeń, a wyłącznie ze względu na moją znajomość warsztatu autora. Taka pułapka czytelnicza.

2017-01-06

Po kolejnej lekturze podtrzymuję opinię, że powieść czyta się bardzo dobrze. Może tylko Wayne tym razem bardziej mnie irytował niż poprzednio. No i Waxillium powinien chyba lepiej znać po tylu latach swego towarzysza przygód i domyślać się, do czego jest zdolny.

Skoryguję też opinię, że to dzięki znajomości warsztatu autora przewidziałem bardzo ważny zwrot akcji. To raczej normalne, że nie powinno się z góry przyjmować żadnych założeń i trzeba dopuszczać różne możliwości. Zaślepienie Waxa można usprawiedliwić emocjami, ale Marasi przedstawiana była jako sprawny detektyw, a Steris przewiduje nawet najmniej prawdopodobne scenariusze. I nic? O ile chciejstwo autora da się w wielu przypadkach jakoś usprawiedliwić, w tym jednym, dość kluczowym dla fabuły momencie mam z nim duży problem.

W ogóle końcówka ma kilka słabych momentów. Najbardziej raziły te, które stawiają w wątpliwość zdolność bohaterów do trzeźwej i racjonalnej oceny rzeczywistości. Autor zmusza postaci do zachowań uwłaczających ich inteligencji lub godności, bo taką ma wizję. Szlachetność bohaterów zostaje tak karykaturalnie przerysowana, że zaczyna wręcz wyglądać na satyrę z postaci. Sanderson tego nie zauważa? Wygrywa źle rozumiane moralizatorstwo? Domyślam się, że niektóre pomysły są zawinione dążeniem autora do zachowania jak największej liczby furtek do kontynuacji. Jednak czy w imię przyszłych korzyści warto tak traktować fabułę? Moim zdaniem nie, bo powieść ewidentnie na tym cierpi.

2024-08-22

Site copyrights© 2024 by Karol Ginter