Tragiczna śmierć kilkudziesięciu osób z przestępczego półświatka Elendel to niebagatelne wydarzenie. Jego ranga wzrasta, gdy uwzględni się fakt, że byli to goście brata gubernatora. Wiele to mówi o samym gospodarzu. No i natychmiast skłania do postawienia pytań kłopotliwych dla samego gubernatora.
Nie ulega wątpliwości, że zbrodnia ta ma wiele podtekstów. Kto za nią stoi i jakie stawia sobie cele? To właśnie ma wyjaśnić Waxillium Ladrian. Wspierają go niepoprawny Wayne i błyskotliwa Marasi. Tajemnica, którą muszą rozwikłać, sięga czasów Ostatniego Imperium. Boleśnie dotyka też przeszłości samego Waxilliuma. Zagrożenie, z którym przyjdzie im się zmierzyć, może zniszczyć Elendel. Nie powinno zatem dziwić, że z pomocą śpieszy sam Harmonia.
Solidna porcja dobrej literatury. A przynajmniej ja zachwycam się taką właśnie literaturą. Już tyle razy chwaliłem Sandersona, że nawet nie wiem, co napisać, by się nie powtarzać. Wszystko jest tu doskonale skomponowane. Fabuła, zwroty akcji, tajemnice, a wszystko doprawione sporą dawką cierpkiego humoru. Wprawdzie już przy recenzowaniu poprzedniego tomu cyklu rozbierałem na części pomysły autora i wskazywałem, że eksploatuje on znane schematy, jednak ani trochę mi to nie przeszkadza. Oby tylko zechciał pisać jak najwięcej podobnych książek, a będę zadowolony.
Nie wiem dlaczego, ale prawie nie pamiętałem tego tomu. Tymczasem zasługuje on na uwagę, bo pokazuje, że żadna rewolucja nie jest w stanie naprawić świata. Obalenie Ostatniego Imperatora i następstwa tego wydarzenia stworzyły nową rzeczywistość. Lepszą, ale wciąż pełną niesprawiedliwości. To właśnie niezgoda na tę nową rzeczywistość doprawiona szczyptą szaleństwa stoi za zbrodniami, których tropem podąża Waxillium Ladrian i jego przyjaciele. Sanderson w pewnym sensie kontestuje swoje pomysły z pierwszych powieści. Pokazuje, że możliwe są różne punkty widzenia. Przy tym wszystkim buduje skomplikowaną i zaskakującą intrygę. Dobrze się to czyta.