James Rollins
"Szósta apokalipsa"

James Rollins Szósta apokalipsa

Praca w Służbie Leśnej Stanu Kalifornia nie przygotowała Jenny Beck na nadchodzącą katastrofę. Niezrozumiały telefon z tajnej bazy wojskowej zmusza Jennę do udania się na teren bazy. Ma tylko sprawdzić, czy wydarzyło się tam coś wymagającego jej interwencji. Kiedy dociera na miejsce, staje się świadkiem wybuchu, który niszczy bazę. Niestety, okolica zostaje skażona. To, nad czym pracowano w bazie, rozprzestrzenia się po okolicy i niszczy każdą formę życia, którą napotka na swojej drodze.

Jenna jest nie tylko świadkiem wybuchu. Udaje jej się zobaczyć, jak z bazy odlatuje śmigłowiec. Na jej nieszczęście, pasażerowie śmigłowca też ją dostrzegają. Nie chcą, by informacja o śmigłowcu dotarła do kogokolwiek. Zaczyna się polowanie, w którym Jenna jest zwierzyną.

Informacja o niepokojących wydarzeniach w tajnej bazie dociera także do SIGMY, czyli tajnej organizacji znanej z wcześniejszych powieści autora. Pracownicy SIGMY starają się ustalić, nad czym w ogóle pracowano w tajnym ośrodku. Będą musieli stawić czoła zagrożeniu, które może zniszczyć wszystkie znane nam organizmy żywe na planecie.

Z książkami Rollinsa bywa różnie. Tym razem autor poradził sobie świetnie. Właściwie za każdym razem Rollins stara się tak konstruować fabułę, by lektura była niczym przejażdżka kolejką górską. Kiedy czytelnik łapie oddech, bo akcja zwolniła, oznacza to tylko tyle, że za chwilę znów trzeba będzie wstrzymywać oddech z obawy o dalsze losy bohaterów. Ilość niebezpieczeństw czyhających na bohaterów wydaje się niezliczona. Autor jest w tym względzie niezwykle kreatywny.

Cała powieść dowodzi dużej pomysłowości Rollinsa. Umiejętnie dobrana mieszanka faktów i fikcji. Czasami wyobraźnia wymyka się spod kontroli rozumu, ale sięgając po jego książki trzeba zaakceptować pewną konwencję. Wszystko zależy od proporcji. Tym razem były odpowiednie. Choć miejscami narracja zapuszczała się w regiony, w których mój nadmiernie rozwinięty sceptycyzm był bliski uruchomienia mechanizmów obronnych.

Mam wrażenie, całkowicie subiektywne i być może mylne, że powieści o SIGMIE wypadają lepiej od innych książek autora. W każdym razie "Szósta apokalipsa" naprawdę mi się spodobała. Doskonała na takie deszczowe lato, jak tegoroczne (przynajmniej tu na Pomorzu).

Site copyrights© 2017 by Karol Ginter