Triumf chrześcijaństwa doprowadził do upadku dawnych religii basenu Morza Śródziemnego. O ile pierwsi chrześcijanie byli przeciwnikami przemocy i głosili pokój, ich sukcesorzy nie wahali się sięgać po przemoc. Gdy nie wystarczała perswazja, sięgali po brutalną siłę. W tym nowym świecie nie było miejsca dla wyroczni delfickiej. Jednak rzymskim żołnierzom nie udało się wymordować wszystkich kapłanek. Część uciekła.
Wyglądający na bezdomnego, wynędzniały mężczyzna podchodzi do komandora Graya Pierce'a, który akurat zmierza do siedziby SIGMY. Gray zakłada, że poprosi o datek i sięga do portfela. Wtedy jednak pada strzał. Włóczęga ginie. Gray podejrzewa, że to on jest celem, a staruszek tylko przypadkową ofiarą. To kolejne błędne założenie. Mężczyzna okazuje się naukowcem, który był współzałożycielem SIGMY. I bynajmniej nie chciał datku, tylko pragnął komandorowi coś podarować: antyczną monetę z wizerunkiem świątyni w Delfach. Dzięki niej udaje się wpaść na trop spisku, w którym kluczową rolę odgrywają niezwykle utalentowane dzieci. Są one narzędziem w ręku bezwzględnych naukowców z byłego ZSRR. Celem zbrodniarzy jest uczynienie Rosji dominującym światowym mocarstwem. Na szali są miliardy ludzkich istnień, które są oni gotowi poświęcić, by osiągnąć swój cel. Czy SIGMIE uda się ich powstrzymać?
Książka utwierdza mnie w przekonaniu, że dziwnym trafem historie o SIGMIE utrzymują wyższy poziom od innych powieści autora. Rollins miesza fakty i fikcję w dość dobrych proporcjach. Przynajmniej dla mnie. Efektem jest lekka i przyjemna rozrywka. Fabuła wciąga. Akcja toczy się szybko i pełna jest zaskakujących zwrotów. Dużo przygody doprawionej odpowiednią dawką egzotyki. Wszystko zgodnie ze sprawdzonym już dawno przepisem na dobrą książkę sensacyjno-przygodową.