James Rollins
„Kolonia diabła”

James Rollins Kolonia diabła

Młody Indianin Charlie zabiera swojego przyjaciela Trenta do jaskini w Górach Skalistych. Według dziadka Indianina, jaskinia skrywa wielką tajemnicę. Cała eskapada kończy się tragedią. Wściekły dziadek zabija wnuka za to, że wbrew zakazom wszedł do jaskini, a potem sam popełnia samobójstwo. Nie wie, że Trent ukrywa się w jaskini i wszystko obserwuje.

Zawiadomione przez Trenta siły porządkowe licznie przybywają na miejsce zbrodni. Ze względu na zawartość jaskini, sprawa elektryzuje środowiska indiańskie. Uważają one, że kolejny raz biali próbują ograbić ich z  dziedzictwa. W trakcie wynoszenia cennych znalezisk z jaskini, dochodzi do wybuchu. Giną ludzie. Podejrzenie pada na młodą indiańską aktywistkę Kai, która nielegalnie dostała się do jaskini. Faktycznie, chciała ona doprowadzić do eksplozji, ale tylko po to, by uniemożliwić dostęp do jaskini. Nie chciała nikogo zabić. Teraz szuka pomocy u swojego przyszywanego wuja, którym jest Painter Crowe, agent SIGMY.

Tymczasem na miejscu eksplozji w Utah dzieją się dziwne rzeczy. Najwyraźniej został zainicjowany jakiś proces fizyczny, który powoli dezintegruje wszystko, co napotka na swojej drodze. Fizycy z całego świata rejestrują nadzwyczajną emisję neutrin. Coś tajemniczego zaczyna się dziać w różnych miejscach planety. Nadciąga kataklizm, który może zniszczyć świat.

Wydarzenia w Utah budzą zainteresowanie Gildii. Dlatego jej agenci uaktywniają się w Stanach Zjednoczonych. Konfrontacja z SIGMĄ jest nieuchronna. Gildia najwyraźniej wie coś, o czym agenci SIGMY muszą się dopiero dowiedzieć. By odnaleźć klucz do tajemnicy, należy rozwikłać zagadki związane z początkami Stanów Zjednoczonych.

Początkowo historia bardzo mnie wciągnęła. Duża dawka fantastyki. Tradycyjny gwałt na historii. Zawrotne tempo wydarzeń. Karkołomne zwroty akcji. Gdzieś w połowie zaczęła mnie irytować niezdolność agentów SIGMY do przewidywania działań wroga. Skoro najemnicy Gildii regularnie pojawiają się tam, gdzie agenci SIGMY, to chyba powtórzenie tego scenariusza po raz n-ty nie powinno zaskoczyć nikogo, a tu proszę, agenci SIGMY znowu są zdziwieni…

Epizod w Forcie Knox ostatecznie pogrzebał powieść w moich oczach. Najpierw czytam, że miejsce jest chronione najnowocześniejszymi systemami, a potem okazuje się, że nie ma tam ani systemu kontroli dostępu, ani telewizji przemysłowej. Litości, u mnie w firmie zabezpieczenia są w takim razie lepsze niż w Forcie Knox. Fort Knox w wizji autora to jakaś szopa, której chronią osobnicy o kompetencjach niezbyt rozgarniętego szympansa. A o procedurach bezpieczeństwa to oni nawet nie słyszeli (w mojej firmie robimy systemy bezpieczeństwa także dla wojska, więc musimy je dostosowywać do wielu takich procedur).

Może nie byłem wystarczająco zrelaksowany, może nie miałem odpowiedniego nastroju, ale powieść mnie tylko zirytowała. Nie cierpię, gdy czytelnik jest traktowany jak idiota. Czuję się tym osobiście obrażony. Tak było tym razem i dlatego w mojej opinii jest to słaba powieść. Mógłbym się oczywiście pastwić nad absurdalnością pomysłu na intrygę, ale taka to już konwencja i na to zgadzałem się, skoro sięgnąłem po ten tytuł po lekturze innych powieści autora. Rollins nie zadbał jedynie o odpowiednie uwiarygodnienie swojej opowieści. Szczypta realizmu tylko by pomogła.

2021-07-24

Site copyrights© 2021 by Karol Ginter