Recenzje
 
 
 
 
 
Recenzje Karola
 
John Ringo
"W lustrze"
John Ringo W lustrze

Książkę tę kupiłem, bo zainteresował mnie opis zamieszczony na okładce. Pomysł wcale nie nowy, ale zawsze przecież ciekawy: szalony naukowiec przeprowadza eksperyment, który kończy się wybuchem o sile 60 kiloton. Wybuch niszczy Uniwersytet Środkowej Florydy, a ponadto otwiera bramy do innych światów. Na nieszczęście dla ludzkości, światy te są już skolonizowane przez obcą cywilizację. Cywilizację, która bezlitośnie podbija i eksploatuje kolejne planety. Konflikt jest nieunikniony. Walki są brutalne. Ludzkość, a właściwie dzielni Amerykanie (tym, którzy mogli tego nie zauważyć, wyjaśniam, że właśnie byłem sarkastyczny), musi sięgnąć po broń jądrową, po to tylko, aby na chwilę zatrzymać ekspansję. Przewaga przeciwnika jest jednak przytłaczająca. Co gorsza, otwierają się kolejne bramy, przez które obcy dokonują inwazji. Fizyk, doktor William Weaver otrzymuje zadanie znalezienia sposobu zamknięcia bram. Czasu jest niewiele, bo przeciwnik dysponuje znacznie większym potencjałem militarnym niż Amerykanie (czytaj: ludzkość). Walka jest nierówna, ale na szczęście obcy nie mogą wykorzystać w pełni przewagi liczebnej, bo wąskie bramy na to nie pozwalają.

Powieść mało oryginalna. Nawet obraz wrogich obcych odwołuje się do ogranych pomysłów. Jedyne co książkę ratuje, to lekki styl narracji. Czyta się ją przyjemnie i szybko. Niestety, cała akcja sprowadza się głównie do opisów kolejnych strzelanin. Autor ewidentnie jest miłośnikiem Jona Wayna i jego kreacji aktorskich. Świat w takim wydaniu jest prosty: kiedy coś ci staje na drodze, po prostu to zastrzel. O ile w przypadku obcych jakoś mogłem to przełknąć, o tyle pomysły autora na rozwiązanie konfliktu na Bliskim Wschodzie dosłownie jeżą włosy na głowie. Możliwość, że więcej Amerykanów ma taką wizję świata jak autor, przeraża mnie bardziej niż nikłe prawdopodobieństwo wylądowania obcych na naszej planecie. Nie przepadam za amerykańskimi lewakami (występują oni często pod szyldem liberałów, ale z liberałami nie wolno ich mylić), ale prawicowi oszołomi też bywają niebezpieczni. Każda ideologia jest w stanie wyprodukować swoją odmianę oszołomów. Ale to nieco inny temat.

W sumie jest to czytadło na jednorazowe przeczytanie. Spore partie szarych komórek można w trakcie lektury wyłączyć, bo nie tylko nie będą potrzebne, ale mogą wręcz przeszkadzać. Przy odpowiednim nastawieniu, jeśli nie będziemy oczekiwać niczego poza odrobiną rozrywki, książka spełni swoje zadanie. Choć szczerze mówiąc, sadzę, że grupą docelową są raczej nastoletni czytelnicy...

     
 
Site copyrights© 2007 by Karol Ginter