Recenzje
 
 
 
 
 
Recenzje Karola
 
Andrzej Pilipiuk
"Oko Jelenia. Droga do Nidaros"
Andrzej Pilipiuk Oko Jelenia. Droga do Nidaros

Świat się skończył. Właściwie to samego końca nasz główny bohater, Marek Oberech, nie widział, ale kiedy spada deszcz antymaterii, szanse Ziemi na przetrwanie są nikłe. W tych okolicznościach trudno się dziwić jego desperacji i chęci ratowania życia nawet za cenę zostania niewolnikiem obcej formy życia. A dokładniej, stworzenia przypominającego wyglądem skrzyżowanie ślimaka z ośmiornicą. Marek nie był jednak w stanie przewidzieć, że w efekcie wyląduje w XVI-wiecznej Norwegii, a jego zadaniem będzie odnalezienie tytułowego Oka Jelenia. Tyle przynamniej wyjaśniła mu łasica, będąca tam na miejscu reprezentantką przybysza z innego wszechświata, który aktualnie był właścicielem Marka. Partnerować mu ma pochodząca z XIX wieku Helena. Pierwszym etapem ich podróży jest Nidaros, gdzie mają szukać dalszych tropów, które wskażą drogę do Oka Jelenia. Na nieszczęście dla bohaterów, XVI-wieczna Norwegia jest mało sympatycznym miejscem.

Równoległy wątek narracji, który w tym tomie traktowany jest po macoszemu, opisuje losy kupców, którzy snują marzenia o odzyskaniu potęgi przez Hanzę. Wątek ten - szczerze mówiąc - zapowiada się znacznie ciekawiej.

Sam nie wiem, jak się do tej książki ustosunkować. Rozczarowałem się, bo miałem inne oczekiwania. Myślałem, że więcej tu będzie fantastyki, a tymczasem - pomijając drobne epizody - jest to przede wszystkim książka historyczno-przygodowa. Nie przepadam za gatunkiem właśnie dlatego, że jestem historykiem. Zaraz znajduję dziurę w całym. Choćby zacznijmy od tego, że bohater posługuje się np. językiem norweskim lub duńskim. Co to tak naprawdę znaczy? Mówi językiem szlachty, mieszczaństwa, czy chłopstwa? I z jakiego regionu? W dobie mediów zapominamy, że to co nazywamy współczesnym językiem polskim, czy dowolnym innym, to tak naprawdę język literacki. Języki narodowe w XVI wieku dopiero się formują. Daruję sobie może wykład na ten temat, choć to interesujące zagadnienie. Taki na pozór drobiazg, jak sposób wysławiania się, miałby kolosalny wpływ na losy bohaterów. Wiem, że się czepiam, ale co na to poradzę, że intryga nie wciągnęła mnie na tyle, żebym nie miał czasu o tym myśleć. Owszem, książkę czyta się szybko, bo Pilipiuk posiada rzadką umiejętność takiego konstruowania tekstu, że wręcz się go pochłania, ale mimo tego jest niedosyt. Fabuła rzadko zaskakuje, a o dramatycznych zwrotach akcji można zapomnieć. Brakuje napięcia. Wszystko jakieś takie nijakie. Ot choćby i Marek, główny bohater. Jest typem wiecznego malkontenta, który widzi problemy, a nie rozwiązania. Znam takich i wiem, że potrafią zatruć innym życie, odbierając wolę robienia czegokolwiek. Zresztą może trochę sam taki byłem, kiedy poznałem Andrzeja Pilipiuka, więc lepiej będę ostrożny, bo wprawdzie znajomość była krótkotrwała, ale jeszcze trafi na tę recenzję i mi przypomni moje ówczesne narzekania z gatunku "i tak się nie uda". W każdym razie, bohater zamiast korzystać z przewagi, jaką daje mu wiedza, woli podjąć się prostej pracy fizycznej. Można i tak, ale w efekcie, jak na bohatera powieści, jest mało przebojowy.

Ech, mam mieszane uczucia. Czytać kolejne tomy, czy nie? Owszem, przyzwoite czytadło, ale bez rewelacji.

     
 
Site copyrights© 2010 by Karol Ginter