Parlamentaryzm na manowcach, czyli jak rosyjscy chłopi pojmowali demokrację w początkach XX wieku

Zainicjowana wydarzeniami "krwawej niedzieli" rewolucja 1905 roku w Rosji doprowadziła do narodzin parlamentaryzmu w Rosji. W imperium carów przestała istnieć monarchia absolutna. Jej miejsce zajęła dość ułomna monarchia konstytucyjna. Ułomna, gdyż car Mikołaj II przy swoich ograniczonych horyzontach umysłowych nie dostrzegał, że świat poszedł naprzód i tylko Rosja drepcze w miejscu. Ułomnej także dlatego, że szybko dało o sobie znać wiele patologii związanych z brakiem szacunku obywateli dla prawa i niezrozumieniem idei demokracji. Oświecone i domagające się praw politycznych grupy ludności stanowiły nieliczną mniejszość. Niewielki margines społeczeństwa stanowili też różnej maści rewolucjoniści, którzy z definicji nie szanowali prawa stanowionego przez państwo, gdyż uważali je za wyraz panowania klasowego kapitalistów nad ludem pracującym. Największy problem stanowiły jednak rzesze chłopstwa.

Rosja była imperium wielonarodowościowym. Rosjanie, czy też może raczej Wielkorusi, jak wówczas ich określano, stanowili zaledwie 40% ludności, czyli 55,7 miliona. 80% z nich stanowili chłopi. Chłop wielkoruski nie tylko nie pragnął swobód obywatelskich i politycznych, ale nawet pojęć tych nie rozumiał. Szanował jedynie siłę. Dlatego właśnie rosyjski aparat administracyjny generalnie przeciwny był ustrojowi konstytucyjnemu w stylu zachodnim, gdyż prowadziłby on ku anarchii. Nawet niektórzy liberalni urzędnicy traktowali chłopów jak dzikusów, których trzymać można w karbach tylko siłą i wpajaniem przekonania o wyższości warstwy rządzącej.

Zakrawać może na ironię losu, iż mimo wszystko chłopa idealizował zarówno car, jak i spora część inteligencji. Wierzył, że lud rosyjski go wielbi, a zagrożeniem dla jego rządów jest właśnie inteligencja. Wymawiając słowo "inteligencja" Mikołaj II krzywił się podobno tak, jakby wymawiał brzydkie słowo. Rzecz ciekawa, że inteligencja - a zwłaszcza różnej maści narodnicy i eserowcy - wierzyła, że to właśnie chłopi dokonają rewolucji i obalą rządy caratu. Grupy te lansowały koncepcję, jakoby chłop miał własny system prawa, oparty na zasadach moralnych wyższego rzędu. W rzeczywistości chłopi nie uznawali żadnego prawa, ponieważ pojęcie to było im całkowicie obce. Szanowali je, gdy było egzekwowane pod przymusem, ale starali się je obejść gdy to tylko było możliwe. W ten sposób zaadoptowali się do istniejących realiów imperium rosyjskiego, w którym sam car dawał przykłady lekceważenia prawa, a administracja była skrajnie skorumpowana. Równocześnie jednak chłopi - wbrew oczekiwaniom radykalnej inteligencji - wcale nie garnęli się do rewolucji i co więcej, przywiązani byli do rządów monarchicznych.

Tak było przynajmniej do 1905 roku. Klęski w wojnie z Japonią i niezdolność caratu do stłumienia rewolucji zachwiały wiarą chłopów w cara. Jednak sfery rządowe nadal były przekonane, iż chłopi są oparciem monarchii, a zagrożeniem są dla niej inteligencja, robotnicy i naturalnie Żydzi. Dlatego konstruując ordynację wyborczą do I Dumy, czyli pierwszego w dziejach Rosji parlamentu, postarano się zapewnić chłopom przewagę. Miało to opłakane konsekwencje. Tak opisywał jeden ze świadków hordy posłów chłopskich, którzy wiosną 1906 roku zjechali do Petersburga:
"Dość było rzucić okiem na pstrokaty motłoch deputowanych - a mnie osobiście przypadło w udziale spędzać całe dni w korytarzach i ogrodach Pałacu Taurydzkiego - żeby odczuć przerażenie na widok pierwszego w Rosji ciała przedstawicielskiego. To była banda dzikusów. Wydawało się że ziemia rosyjska posłała do St. Petersburga wszystko, co w niej było barbarzyńskiego, wszystko przepojone zawiścią i złością. Jeśliby przyjąć, że te indywidua rzeczywiście reprezentowały lud i jego najgłębsze dążenia, człowiek zmuszony byłby przyznać, że Rosja zdolna była przetrwać przynajmniej jeszcze jedno stulecie tylko dzięki siłom zewnętrznego przymusu, a nie spójności wewnętrznej, i że jedyną zbawienną formą rządów był dla niej absolutyzm oświecony. W sposób najbardziej naoczny próba oparcia ustroju politycznego na woli ludu skazana była na klęskę, gdyż w masie tej wszelka świadomość państwowości, nie mówiąc już o państwowości partnerskiej, utonęła bez reszty w nienawiści społecznej i w zawiści klasowej: ściślej mówiąc, świadomości takiej w ogóle nie było. Równie bezcelowe byłoby pokładanie nadziei w inteligencji i w jej wpływach kulturalnych. Inteligencja reprezentowana była w Dumie stosunkowo słabo i wyraźnie ulegała kipiącym energią ciemnym masom. Wierzyła w moc pięknych słów, głosiła ideały tym masom całkowicie obce i niepotrzebne, a jedynym jej zadaniem było służenie za odskocznię rewolucji. Działać twórczo nie potrafiła. [...] Podejście chłopskich deputowanych Dumy do ich obowiązków było nad wyraz dziwne. Sprowadzali ze sobą autorów petycji w najrozmaitszych sprawach: sadowili ich w fotelach [poselskich] z których obsługa Dumy z niemałym trudem ich wyrzucała. W jednym przypadku policja zatrzymała na przylegającej do Pałacu Taurydzkiego ulicy dwóch chłopów sprzedających bilety wstępu: obaj okazali się deputowanymi do Dumy, o którym to fakcie przewodniczący został zaraz powiadomiony.
Niektórzy posłowie przystąpili natychmiast do szerzenia propagandy rewolucyjnej w fabrykach, do organizowania demonstracji ulicznych, do podżegania motłochu przeciw policji, i tak dalej. W czasie jednej z takich demonstracji na Ligowce przywódca wywołującego burdy motłochu, niejaki Michajlenienko, poseł reprezentujący górników Uralu, został pobity. Nazajutrz pojawił się w Dumie i w debacie nad tym incydentem uczestniczył z twarzą tak zabandażowaną, że widoczne były tylko oczy. Posłowie chłopscy upijali się w szynkach i wdawali w bijatyki: kiedy podejmowano próby ich aresztowania, powoływali się na nietykalność cielesną. Początkowo policja była zdezorientowana, niepewna, co jej wolno, a czego nie wolno czynić w takich przypadkach. W trakcie jednego z podobnych incydentów wątpliwości rozwiała stara kobieta, właścicielka szynku, która w odpowiedzi na powoływanie się pijanego posła na nietykalność spuściła mu lanie, krzycząc: Dla mnie jesteś tykalny, ty sukinsynu!, po czym wyrzuciła go z knajpy. [...] Z wielką ceremonią odprawiono pogrzeb jednego z deputowanych do Dumy, którego nazwisko umknęło mi z pamięci, a który zmarł na delirium tremens: w jednej z mów pogrzebowych wspominano go jako bojownika padłego na polu chwały.
Tuż po przybyciu [do Petersburga] niektórzy deputowani skazani zostali przez sądy gminne i inne za drobne kradzieże i podobne oszustwa: jeden za kradzież świni, inny za ściągnięcie komuś sakiewki itp. Ogółem, według danych zebranych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, liczba deputowanych do I Dumy, głównie chłopów, którzy wskutek niedbalstwa w zestawianiu spisów wyborców i elektorów, jeszcze przed wejściem w skład Dumy bądź w ciągu roku po jej rozwiązaniu, okazali się poprzednio karani za przestępstwo pieniężne, dyskwalifikujące ich do udziału w głosowaniu, przekraczała czterdzieści osób - a więc 8% składu Dumy".

I Duma została przez zawiedzionego cara rozwiązana. Próby zaprowadzenia ustroju konstytucyjnego w zachodnim stylu w Rosji spełzły na niczym. Idee demokracji nie trafiły na właściwy grunt. Ten grunt był za to doskonały dla zaprowadzenia komunistycznej dyktatury. Lenin sam był wrogiem demokracji, a w chłopach znalazł sojusznika.

Site copyrights© 2016 by Karol Ginter