Wokół Pierścienia zgromadziły się statki kosmiczne kilku ras. Wszystkich interesują technologie, które wykorzystano podczas budowy Pierścienia. Jednak nie jest łatwo pokonać systemy ochronne Pierścienia.
Luis Wu bardzo odmłodniał. Niestety, znowu znalazł się pod kontrolą protektora. Tym razem jest to Grajek wywodzący się z Ludu Nocy. Obawia się on zagrożenia ze strony ras, których statki krążą wokół Pierścienia. Tym bardziej, że zaczynają one korzystać z antymaterii. Tego zagrożenia systemu ochronne Pierścienia nie są w stanie zneutralizować. Grajek tworzy więc zespół, który ma go wesprzeć podczas obrony Pierścienia.
Tym razem autor skonstruował jakąś fabułę. Niestety, po lekturze "Tronu Pierścienia" pozostała mi silna trauma i rzutowała ona na odbiór tego tomu. Gdyby nie to, że kupiłem go wcześniej, nigdy bym po niego nie sięgnął. A tak, chciałem zrobić porządek na półce. Przeczytałem z obowiązku. Nie jestem już w stanie na serio traktować pomysłów o protektorach. Mógłbym poświęcić kolejne akapity na deprecjonowanie tej koncepcji i obnażanie jej głupoty, ale nie widzę w tym sensu. Skończyłem z cyklem. Pozbędę się tych książek, bo nigdy więcej do nich nie sięgnę. Jasne, "Dzieci Pierścienia" są znośne, ale szkody wyrządzone przez "Tron Pierścienia" są nieodwracalne.