Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
Rita Monaldi, Francesco Sorti:
"Imprimatur"
11 września 1683 roku straż miejska z polecenia magistratu zarządza kwarantannę w rzymskiej gospodzie "Donzello". Decyzja zapada na wniosek medyka z Kongregacji Zdrowia. Wniosek został zgłoszony po oględzinach zwłok zmarłego nad ranem francuskiego szlachcica. Zmarły pan de Mourai był już w podeszłym wieku. Jego zwłoki znalazł inny gość gospody, opat Atto Melani. Zmarły siedział w fotelu ze stopami w misce z wodą. I chociaż kolejny gość gospody, medyk Cristofano, zakwestionował diagnozę medyka z Kongregacji Zdrowia, wszyscy przebywający w gospodzie zostali zamknięci i odcięci od świata na okres 20 dni. Cristofano podzielił się z nimi swoim podejrzeniem, że de Mourai został otruty. Wiadomość ta zmieniła jedynie charakter obaw osób zamkniętych w gospodzie. Atmosfera wzajemnych podejrzeń i nieufności szybko popsuła relacje między gośćmi. Pracujący w gospodzie posługacz dostrzega, że wszyscy goście mają swoje tajemnice. Nie wszyscy są tym, za kogo się podają. Opat Atto Melani, dostrzegając jego ciekawość świata i inteligencję, proponuje mu śledztwo w sprawie otrucia. Czy jednak można ufać opatowi, który u innych gości ma opinię niebezpiecznego szpiega i intryganta?

Autorzy pomysłowo powiązali wydarzenia mające miejsce w gospodzie z ówczesną historią Europy. Intrygi w gospodzie splecione są z tym, co absorbuje wówczas Europę: oblężeniem Wiednia przez Turków, działaniami dyplomacji francuskiej i papieskiej, a wreszcie z sytuacją w Anglii i rolą, którą ma odegrać Wilhelm Orański. Przewrotnie przy tym manipulują czytelnikiem, by zaskoczyć go w finale dość nieoczekiwanym odwróceniem ról. Częściowo się tego spodziewałem, ale niektóre wątki pozostały niejasne aż do ostatnich kart powieści. Zagadki i tajemnice to niewątpliwy atut książki. Innym jest duża dbałość o realizm, a przynajmniej o prawdopodobieństwo sieci intryg opisanych w powieści. W moim przypadku nie do końca zdaje to egzamin, ale to wyłącznie ze względu na moje wykształcenie. Nie zamierzam jednak absolutnie wdawać się w żadną polemikę, bo to przecież fikcja literacka. Historia jest jedynie naginana, a nie brutalnie przeinaczana. Czasami tylko trafia się autorom większa gafa. Tak było z polskim akcentem w powieści. Wspomniany został w powieści Jan Kazimierz Denhoff (pomijam milczeniem zapis tego nazwiska w powieści, choć wciąż pamiętam czasy, kiedy tłumacz potrafił ze swojej strony skorygować pomyłki autora/autorów). Atto Melani stwierdza, że nie jest on opatem, dodaje też, że jest biskupem i kardynałem. Tymczasem od 1666 roku Jan Kazimierz Denhoff był opatem mogilskim, a biskupem i kardynałem został dopiero w latach 90-tych XVII wieku. Wychodzi na to, że Atto Melani był jasnowidzem, znając zaszczyty, których polski rezydent w Rzymie dostąpi dopiero w przyszłości. Niechcący wpisywałoby się to w wątek wróżbiarsko-astrologiczny, który autorzy również podjęli. Może jednak powstrzymam się przed dalszą analizą historyczną, bo raczej nie znajdę zrozumienia u osób postronnych.

Niestety, oprócz wspomnianych wyżej drobiazgów, książka ma w moim odczuciu kilka poważniejszych mankamentów. Przede wszystkim nadmiar mało istotnych dla akcji rozważań na temat ówczesnej medycyny, czy muzyki. Fragmenty te strasznie mnie nudziły. Zwłaszcza, że kwestia medycyny i higieny kiedyś mnie nawet pasjonowała i temat na tyle zgłębiłem, by dostrzec, iż autorzy pominęli niektóre z ówczesnych koncepcji. A warto byłoby może wyjaśnić czytelnikom, dlaczego wraz z końcem średniowiecza ludzie zapałali niechęcią do wody i kąpieli. Okrojenie wywodów medycznych i muzycznych w niczym by książce nie zaszkodziło. To samo odnosi się do kwestii astrologii, numerologii i wróżbiarstwa, które potraktowano z równą powagą, a może nawet większą, niż medycynę i muzykę. To chyba zdecydowało, że w ogólnym rozrachunku książka mnie rozczarowała. I choć autorzy zdradzają wiele inspiracji, a o "Imieniu róży" nie wspominają, to jednak wydawca nie zapomniał o zestawieniu "Imprimatur" z dziełem Umberto Eco. W trakcie lektury - przynajmniej na początku - bezwiednie porównywałem te dwie powieści. Potem przestałem, bo stało się dla mnie oczywiste, że porównanie to jest bez sensu. "Imię róży" pozostaje niedoścignione.

     
 
Site copyrights© 2006 by Karol Ginter