Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
George R.R. Martin:
"Uczta dla wron"
t. 1. Cienie śmierci
t. 2 Sieć spisków
 

Długo trzeba było czekać na kolejną część cyklu "Pieśń lodu i ognia". W sierpniu 2002 roku skończyłem czytać "Nawałnicę mieczy". Nie miałem pojęcia, że upłynie aż tyle lat, nim poznam dalsze losy bohaterów. A że przez te lata sporo zapomniałem, konieczne było ponowne przeczytanie tych kilku tysięcy stron. Wspaniała lektura. Nadal podpisuję się obiema rękoma pod wcześniejszymi zachwytami nad cyklem.

Niestety, w "Uczcie dla wron" brakuje wielu bohaterów znanych z poprzednich części. Wielu zginęło, a inni zniknęli z pola uwagi autora, który jednak zaznacza, że powrócą w kolejnych częściach. Obiecywał nawet, że nastąpi to jeszcze w tym roku w części zatytułowanej "Taniec ze smokami" i z tego względu zwlekałem z lekturą, ale na jego oficjalnej stronie internetowej można już od października ubiegłego roku znaleźć informację, że przeliczył się z siłami. Szkoda.

Po krwawych wydarzeniach opisanych w "Nawałnicy mieczy", niedobitki rodu Starków zostały rozproszone po świecie. Catelyn Stark powróciła jako zombi. Zyskała przydomek "Lady Kamienne Serce", bo rzeczywiście bez litości tropi i morduje wrogów. Niestety, dotyczy to zarówno tych prawdziwych, jak i wyimaginowanych. Jon jest dowódcą Nocnej Straży na Murze. O Rickonie i Branie słuch zaginął. Arya trafiła do Braavos, gdzie służy Bogu o Wielu Twarzach. Sansa znalazła się pod opieką Petyra Littlefingera. Oficjalnie występuje jako jego naturalna córka. Powoli odkrywa, jak wielką sieć spisków rozciągnął Littlefinger. Jakie są jednak jego ostateczne cele, nie wiadomo. Sansy szuka Brienne. Ta kobieta-wojownik nie ma lekkiego losu. Ciąży na niej bezpodstawne oskarżenie o zamordowanie króla Renly'ego. Choć nie jest rycerzem, to swym postępowaniem dowodzi, że bliżej jej do tego ideału niż wielu pasowanym rycerzom. To właśnie jej postawa w dużym stopniu przyczyniła się do metamorfozy Jaime Lannistera.

Po zamordowaniu Tywina Lannistera, głowy rodu, Lannisterowie są osłabieni. Cersei objęła władzę regentki. Opanowana w równym stopniu żądzą władzy i paranoją, balansuje na granicy obłędu. Popełnia szereg błędów i traci poparcie rodziny. Porzuca ją nawet brat-bliźniak Jaime, jej dawny kochanek. Jaime po opuszczeniu Królewskiej Przystani stara się zakończyć wojnę z niedobitkami zwolenników Starków. Cokolwiek by jednak nie zrobił, prześladuje go przeszłość. Dla wszystkich pozostaje Królobójcą.

Poza losami przedstawicieli rodów Starków i Lannisterów, możemy poznać przygody Samwella Tarly w drodze do Starego Miasta. Dowiadujemy się o wydarzeniach w Dorne, gdzie śmierć księcia Oberyna wywołała duży ferment. Śledzimy dzieje sukcesji po śmierci Balona Greyjoya i ekspansję żelaznych ludzi.

Szczerze powiedziawszy, właśnie bez tych wątków, które wymieniłem w poprzednim akapicie, powieść spokojnie by się obyła. W końcu już w "Nawałnicy mieczy" wspomniano o śmierci Balona Greyjoya. Szczegółów sporów o sukcesję nie potrzebowałem. Opis pobytu Samwella Tarly w Braavos też nie wniósł niczego istotnego. Można byłoby to skrócić. Jedyna istotna informacja, to proroctwo, które było już w poprzednich częściach mglisto wspomniane, a i teraz nadal wiem tylko tyle, że dotyczy trzech smoków. Generalnie mam nieodparte wrażenie, że Martin idzie śladami innych autorów, którzy pisząc cykl, gubią gdzieś po drodze główny wątek. Nie ma tu jeszcze tak rozwlekłych i nudnych fragmentów, jak u Jordana, który zupełnie się pogubił, ale są niebezpieczne oznaki, że autor zamiast trzymać się wątku, zechce podzielić się z czytelnikami wszystkim co wymyślił. Owszem, kolejne informacje o przeszłości bohaterów, o historii Siedmiu Królestw, czy Valyrii, są nawet interesujące, ale może warto byłoby zachować te pomysły na kolejne powieści, które toczyłyby się w tym wyimaginowanym świecie?

Dobrze byłoby również, gdyby autor pozostał przy swoim drobiazgowym realizmie, za który go tak komplementowałem recenzując "Nawałnicę mieczy". Kiedy czytałem o abordażu, w którym biorą udział wojownicy zakuci w ciężkie zbroje płytowe, to byłem lekko zniesmaczony. Czy autor próbował sobie kiedyś poskakać w ciężkiej zbroi płytowej? A przeskoczyć z okrętu na okręt? Nawet jeśli ktoś byłby w stanie tego dokonać, to wątpię, aby chciał ryzykować, bo wpadnięcie do wody oznaczałoby nieuchronną śmierć.

Dla równowagi przypomnę wszystkie zalety cyklu. Wielowątkowa historia o zawiłej intrydze. Nieoczekiwane zwroty akcji. Brutalne obnażenie faktu, że coś, co nazywamy polityką, to w rzeczywistości wypadkowa chaotycznych działań wielu ludzi. Dbałość o wiarygodność psychologiczną postaci. Wielowymiarowość postaci. Nigdy nie wiadomo, czy bohater, którego zaszufladkowaliśmy po stronie dobrych, nie okaże się w ostatecznym rozrachunku złym, a zły - dobrym. Skądinąd takie szufladkowanie to w przypadku tej powieści nadużycie. Pewnie mógłbym to ciągnąć, ale chyba warto coś zachować na recenzję kolejnej części.

Choć trochę ponarzekałem, to generalnie nie mogłem się oderwać od powieści. I aż mnie skręca, jak sobie pomyślę, ile będę musiał czekać na kolejną część. Wprawdzie ta część była wyjątkowo mroczna i pesymistyczna, ale może dalej będzie trochę lepiej. Chwilowo potrzebuję jednak dla odmiany czegoś optymistycznego.

     
 
Site copyrights© 2006 by Karol Ginter