Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
Dean Koontz
"Prędkość"
Dean Koontz Prędkość

Ostatnie powieści Deana Koontza mnie nie zachwyciły. Autor miewa wzloty i upadki. Z tego względu odwlekałem lekturę "Prędkości".

Billy Wiles, barman w tawernie bez nazwy, jest dość nijaką postacią. Kiedyś miał ambicje pisarskie, ale osobista tragedia przetrąciła mu kręgosłup. Odkąd jego ukochana zapadła w śpiączkę, snuje się na marginesie życia. Pogrążony w marazmie obserwuje jak mijają kolejne dni. Jego spokojna egzystencja nabiera nieoczekiwanie cech koszmaru, kiedy staje się elementem upiornej gry. Znajduje kartkę z informacją, że jeśli skontaktuje się z policją, zginie starsza pani, a jeśli nie skontaktuje się z policją, zginie młoda nauczycielka. Treść brzmi złowrogo, ale na ile jest prawdziwa? Może to tylko żart? Kolejne dni dowodzą, że niestety nie. Ludzie naprawdę umierają, a sam Billy musi dokonywać następnych makabrycznych wyborów. Jego położenie jest o tyle skomplikowane, że niegdyś miał przykre doświadczenia z wymiarem prawa, a jego prześladowca stara się go uwikłać we wszystkie zbrodnie. Stoi przed nim trudne zadanie odkrycia, kto kieruje tą przerażającą grą. Bez tego nie uratuje siebie i innych.

Autor błysnął swoim talentem w obrazowaniu osaczenia bohatera i jego bezsilności. Za to należą mu się duże brawa. To chyba główny atut tej powieści. Jednak moją uwagę zwróciło co innego. Koontz na kartach książki pokazał przede wszystkim, że to właśnie przerażająca zabawa, w którą Billy zostaje uwikłany, wyciaga go z marazmu. Dobroczynne skutki zła? Wygląda to na paradoks i jest mocno kontrowersyjne, ale ...

Generalnie byłem mocno znudzony przy lekturze. Powieść zaczęła się lekko humorystyczną sceną w tawernie. Kolejne strony też nie zapowiadały, że autor ugrzęźnie w przydługich analizach stanu psychologicznego bohatera. Owszem, było to wiarygodne, ale w efekcie akcja została mocno spowolniona. Autor ma talent do budowania napięcia. Chwila z życia bohatera potrafi trwać bardzo długo. Zawieszenie akcji wręcz zmusza do wstrzymania oddechu. Tylko ile razy można stosować ten sam trik na sąsiednich stronach? Człowiek ma wtedy ochotę je przekartkować i od razu przejść do momentu, kiedy zacznie się coś dziać. Tak właśnie było ze mną.

Mam wrażenie, że autor radzi sobie dużo lepiej w powieściach, które wprowadzają wątki nadprzyrodzone lub science-fiction. Może dlatego, iż wtedy lekko tłumię swój zmysł krytyczny. Przy lekturze "Prędkości" natrętnie atakowała mnie myśl, że to kolejna wariacja na ograny mocno temat. Bardziej podobała mi się ta wariacja w wykonaniu Maxime Chattama.

     
 
Site copyrights© 2007 by Karol Ginter