Już po lekturze "Odda Thomasa" domyślałem się, że będzie ciąg dalszy przygód bohatera. W końcu pomysł zarówno na samego bohatera, jak i na sposób narracji, był bardzo ciekawy. Podejrzewam, że podobnego zdania było wielu innych czytelników prozy Koontza. Nic dziwnego, że autor postanowił zdyskontować ten sukces. Niestety, z marnym efektem.
Początek był przyzwoity. Odd Thomas budzi się w środku nocy i widzi ducha miejscowego lekarza, Wilbura Jessupa. Udaje się zatem do rezydencji Jessupów w nadziei, że tragedia, która się tam wydarzyła, nie sprowadziła śmierci na przybranego syna Wilbura Jessupa, Danny'ego. Danny to bliski przyjaciel Odda. Odd spotyka w rezydencji jednego z napastników. Spotkanie to kończy się porażeniem prądem o wysokim napięciu. Kto wie, jak potoczyłyby się wydarzenia dalej, gdyby nie pojawienie się policji. Napastnicy uciekają, zabierając ze sobą Danny'ego.
Tu trzeba od razu zrobić wtrącenie: tym razem Odd jest bardzo, ale to naprawdę bardzo ociężały umysłowo. Inaczej szybko zdałby sobie sprawę - jak większość czytelników - że to on jest celem porywaczy. Innymi słowy: ścigając porywaczy, robi dokładnie to, czego oni oczekują. Kiedy dochodzi do spotkania z napastnikami, okazuje się, że za wszystkim stoi ... demoniczna właścicielka porno-biznesu. I to by było na tyle. Potem już tylko kartkowałem, bo cały pomysł na intrygę uznałem za groteskowy. Humor był wymuszony. Zabawne dialogi nie zawsze były na miejscu. W obliczu rozerwania na strzępy przez bombę, mało kto pozwoliłby sobie na żarty i chichoty. Autorowi nie udało się tego uwiarygodnić na tyle, żebym nie krzywił się przy lekturze.
Miałem też dość dłużyzn, a nade wszystko powielania po raz n-ty tego samego schematu. To w końcu kolejna książka Koontza o psychopacie, który dręczy niewinną osobę. Ile można. Kiedyś narzekałem na długi ciąg powieści autora poświęconych teoriom spiskowym. Faza teorii spiskowych minęła. Teraz jest faza psychopatów. Trzeba to przeczekać, w nadziei, że autor wróci do formy. Udało mu się kiedyś, uda mu się znowu. Taką mam przynajmniej nadzieję. |