Wszystko zaczęło się od awantury w tawernie "Złoty Półksiężyc". Conan nie chciał nikogo zabić, ale nie docenił własnej siły. Cios, który miał tylko przywołać do porządku aroganckiego turańskiego kapitana, okazał się zabójczy A potem problemy zaczęły narastać lawinowo. Drogę ucieczki Conana znaczą kolejne trupy. Gorzej, że - nie wiedzieć czemu - jego osoba zostaje powiązana ze śmiercią prominentnego turańskiego dygnitarza. Zostaje okrzyknięty vendhiańskim zamachowcem. Zanim się obejrzy, Conan jest w samym środku tajemniczej intrygi, która zrodziła się w egzotycznej Vendhii. Nie byłby sobą, gdyby nie obiecał zemsty osobom odpowiedzialnym za nieszczęścia, które go spotkały.
Literatura opisująca przygody Conana jest dość specyficzna. To czysta rozrywka, choć w zależności od autora, bywają pozycje lepsze i gorsze. Robert Jordan potrafi bardzo plastycznie i obrazowo przedstawić świat Conana. Umie wręcz przenieść czytelnika do prezentowanego na kartach książki uniwersum. To chyba największa zaleta powieści. Z drugiej strony, realia tego świata są mocno uproszczone. Brak tam skomplikowanych relacji społecznych. Zależności międzyludzkie sprowadzają się do prostego rachunku bieżących zysków i strat.
Tempo narracji w powieści nie jest szczególnie imponujące, a i zwrotów akcji też było niewiele. Intryga w gruncie rzeczy jest dość banalna i przewidywalna. Mimo tego całość czyta się dość przyjemnie. Wszystko jest kwestią nastawienia. Czego można oczekiwać w przypadku przygód Conana?
Każdy autor ma swoją wizję Conana. Barbarzyński bohater Jordana jest porywczy i wybuchowy, a przy tym uparty i zawzięty. Woli używać pięści niż mózgu. Działa bez jakiegokolwiek namysłu. W konsekwencji co chwilę pakuje się w kłopoty, z których tylko cudem wychodzi cało. Cechuje go jednak pewien naturalny spryt, który ratuje go w trudnych chwilach. I tu mam pewien zarzut do autora. Jego Conan jest mało bohaterski. Nie wyróżnia się ani siłą, ani umiejętnościami. Nie jest sprawcą wydarzeń, ale tylko ich dość przypadkowym uczestnikiem. Zazwyczaj zdezorientowanym. Daleko mu do herosa wykreowanego kiedyś przez Howarda.
Kiedy przeanalizować całą fabułę tej powieści, wychodzi na to, że Conan był marionetką w rękach innych. Tylko wyjątkowemu szczęściu zawdzięcza fakt, że przeżył. Szczerze mówiąc, dość rozczarowująca postać, której myśli krążą głównie wokół kobiecych krągłości i abstrakcyjnej zemsty. Zdecydowanie taki Conan niezbyt mi się podoba.