Do armii Perrina dołączają kolejne grupy uchodźców i maruderów. Perrin wciąż jednak wzbrania się przed wzięciem na swoje barki ciężaru odpowiedzialności za ich los. Tymczasem na jego drodze staje armia Synów Światłości dowodzona przez Galada, przyrodniego brata Elayne. Wcześniejsze doświadczenia Perrina z Białymi Płaszczami były raczej nieprzyjemne. Nic dziwnego, że między obiema armiami panuje wrogość. Czy dojdzie do bitwy?
Rand, który doświadczył głębokiej przemiany na ostatnich kartach poprzedniego tomu, jest innym człowiekiem. Stara się naprawić część popełnionych wcześniej, kiedy kierował się gniewem, błędów. Równocześnie oznajmia wszystkim wokół, że musi strzaskać ostatnie pieczęcie, które chronią więzienie Czarnego. Czy na pewno jest to jedyny sposób, aby zwyciężyć?
Wątpliwości co do strategii Randa ma Egwene. Ledwie objęła Tron Amyrlin i scaliła Białą Wieżę, a już musi stawić czoła kolejnym problemom. Wie, że w Tar Valon przebywa Przeklęta, ale nie umie jej zlokalizować. Tajemnicze morderstwa Aes Sedai, do których dochodzi w Tar Valon, uważa za dzieło Czarnych Ajah. Innego zdania jest zakochany w niej Gawyn, ale Egwene nie chce go słuchać. Tym bardziej, że jego niechęć do podporządkowania się rozkazom Egwene krzyżuje jej plany. Czasami dobre intencje mogą zaszkodzić. Ale czy Gawyn na pewno się myli?
Mat przebywa w Ceamlyn. Niestety, jego tropem podąża gholam, który morduje wszystkich, którzy staną mu na drodze. Jak pokonać tę bestię, skoro nie ima się jej żadna broń?
Znowu upłynęło sporo czasu od lektury poprzednich tomów. Nie było innego wyjścia, musiałem ponownie przeczytać dwa poprzednie tomy. Swoją drogą, mija właśnie 20 lat od chwili ukazania się pierwszych książek cyklu w Polsce. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że nawet za 20 lat nie będę znał zakończenia, chyba bym w to nie uwierzył.
Po tylu tomach trudno nawet się silić na jakąś oryginalną opinię. Zresztą nie podejrzewam, żeby do XIII tomu dotarli ci, którym się cykl nie spodobał. Mam żal, że tempo akcji jest takie ospałe, ale i tak jestem od cyklu uzależniony. I nie mogę się doczekać kolejnego, już ostatniego, tomu. Wielka szkoda, że fabuła została tak rozwodniona. Rozbawiła mnie wzmianka poczyniona w "Bastionach Mroku", że od wydarzeń z pierwszych tomów upłynęły dopiero 2 lata... Jordan powinien był zamknąć cykl wiele lat temu i skorzystać z modelu, który do perfekcji opanowało wielu innych autorów: tworzyć kolejne powieści osadzone w tym uniwersum. Niestety, na to nie ma już co liczyć. Twórca uniwersum nie doczekał wydania ostatnich tomów. Z drugiej strony, Sanderson jest świetnym kontynuatorem jego dzieła. Oby tylko nie przyswoił sobie na trwałe tego rozwlekłego sposobu prowadzenia narracji.