Jest to jedna z kilku książek, które zdecydowały w moim dzieciństwie, że zainteresuję się s-f. Czytałem ją wielokrotnie. Wiele fragmentów wyryło się w mojej pamięci tak silnie, że po zamknięciu oczu wyobraźnia podsuwa natychmiast sekwencje obrazów ilustrujących fabułę.
Obdarzony nadzwyczajnymi umiejętnościami psionicznymi Jason dinAlt wykorzystuje swój talent w grach hazardowych. W trakcie pobytu na planecie Cassylia z niezwykłą propozycją zwraca się do niego Kerk Pyrrus, ambasador planety Pyrrus. Chce, żeby Jason, posługując się dostarczoną kwotą 27 milionów kredytów, wygrał w kasynie trzy miliardy kredytów. Jason podejmuje się tego zadania, choć naraża go to na wiele niebezpieczeństw. Nie jest łatwo opuścić Cassylię z takimi pieniędzmy wygranymi od kasyna. Kiedy mu się to udaje, decyduje się na przelot na Pyrrusa. Nie słucha żadnych ostrzeżeń. Na miejscu przekonuje się, że rzeczywistość planety to prawdziwy horror. Ciążenie jest dwukrotnie wyższe od ziemskiego. Pogoda zmienia się jak kalejdoskopie i przechodzi ze skrajności w skrajność. Wulkany rozrywają planetę na części. A do tego wszystko, co żyje, rośliny i zwierzęta, jest wrogie ludziom i atakuje ich z niespotykaną nigdzie indziej w kosmosie zajadłością. Życie mieszkańców planety podporządkowane jest nieustannej walce. Jason szybko zauważa, że przyroda ewoluowała w dość niezwykły sposób, bo wiele mutacji uzasadnionych jest wyłącznie potrzebą zwalczania ludzi. Jaka tajemnica kryje się za tą wyraźnie sterowaną ewolucją?
Książka w atrakcyjny sposób porusza zagadnienia, które dotyczą ekologii. Oczywiście, z dzisiejszej perspektywy fabuła, a przede wszystkim cała otoczka technologiczna wymyślona przez autora, trącą myszką. Ot, choćby "wykręcanie" numeru zamiast "wybierania", co jest typowe dla dawnej, impulsowej metody wybierania numerów telefonicznych (telefon z tarczą do wykręcania numerów to teraz co najwyżej gadżet). Jednak, czy to przeszkadza, gdy pomysł na fabułę jest bardzo dobry, a akcja wartko się toczy? |