Joe Haldeman
"Wieczna wolność"

Joe Haldeman Wieczna wolność

Weterani wojny z Taurańczykami, którzy chcieli zachować indywidualność, mieszkają na planecie Middle Finger. Panują tam niezwykle surowe warunki. Długie zimy z bardzo niskimi temperaturami. Flora i fauna niezwykle ubogie. Ich życie to nieustanna walka z przeciwnościami. Nie wolno im opuszczać planety bez zgody klonów. Surowce, produkty i technologie są reglamentowane przez klony. Los weteranów przypomina los wielu skazańców z dziejów ludzkości. Cześć weteranów mówi wręcz, że umieszczono ich w rezerwacie.

Niezadowolenie wśród weteranów narasta. Jednymi z najbardziej sfrustrowanych są William Mandella i jego żona Marygay. Przedstawiają grupie zaufanych weteranów pomysł opuszczenia planety. Planują podróż kosmiczną tak długą, że ze względu na dylatację czasu powrócą za kilkadziesiąt tysięcy lat. Niestety, choć plan miał być tajemnicą, klony się o nim dowiadują. Okazuje się, że zakres wolności weteranów jest jeszcze mniejszy niż myśleli. Są nieustannie inwigilowani i podsłuchiwani. Czy mimo przeszkód uda im się uciec z zesłania i odzyskać wolność?

Powieść jest kontynuacją "Wiecznej wojny". Spodziewałem się, że tempo akcji nie będzie porywające, ale autor wykazał się daleko idącymi aspiracjami w tej materii. Owszem, ukazał problem alienacji weteranów i dążenie społeczeństwa do izolowania potencjalnie niebezpiecznych jednostek. Jednak mógłby to zrobić w jakiś ciekawszy sposób.

Tym razem to wcale nie nuda jest największą wadą powieści. Fabuła zmierza w tak dziwnym kierunku, że zastanawiałem się, jak autor z tego wybrnie. Sposób w jaki to zrobił, uczynił książkę kompletnie surrealistyczną. To było zakwestionowanie nie tylko sensu tej części, ale nawet pierwszej powieści z cyklu. Ta książka nigdy nie powinna była powstać. A przynajmniej nie powinienem był po nią nigdy sięgać. Nie dość, że straciłem czas, to jeszcze zwątpiłem w sens "Wiecznej wojny". Pomysł na zakończenie jest tak absurdalny, że wielokrotnie pobił na głowę tamtą powieść. Gdyby to był film Monty Pythona, gdyby abstrakcyjny humor wylewał się z kart powieści, może byłbym w stanie to zaakceptować. A tak wciąż nie dowierzam, że to przeczytałem. Czy uda mi się to zapomnieć?

2024-08-10

Site copyrights© 2024 by Karol Ginter