Wydawało się, że operacja pojmania i zneutralizowania Passionarii Callo zakończy się sukcesem, gdy nagle pojawili się Ludzie Węże. Uprowadzili Filara jako zakładnika i zażądali wydania im Czyniącej. Vuko Drakkainen najpierw ulega szantażowi, ale zaraz potem wdaje się w walkę. Potyczka kończy się jednak porażką dowodzonego przez niego oddziału. Ludzie Węże umykają wraz z Filarem i Callo. Vuko rusza w pościg. Nie może dopuścić, by Callo dostała się w ręce van Dykena.
Drakkainenowi udało się wytropić wszystkich zaginionych ziemskich badaczy. Van Dyken i Freihoff zbudowali własne imperia. Trudno będzie ich przekonać do powrotu na Ziemię. Jedynym, dość wątpliwym sojusznikiem Drakkainena w walce z nimi jest Fjollsfinn. Zanosi się na wojnę.
Czwarty tom okazał się wielkim rozczarowaniem. Grzędowicz chyba stracił serce do cyklu. Chciał go już tylko jakoś skończyć. Nie pozostał tu nawet cień świetności poprzednich tomów. Fabuła jest nudna i rozwlekła przez setki stron.
Zupełnym absurdem jest wracanie do historii Filara z poprzedniego tomu. Czytelnicy poznali już przecież jego późniejsze losy. Epizod ten nie wniósł niczego do narracji. Mam wrażenie, że autorowi po prostu było żal materiału, który już napisał, i na siłę postanowił go włączyć do tego tomu, choć nie miało to żadnego sensu.
Grzędowicz nagminnie popełnia w tym tomie błąd wielu słabych pisarzy: na siłę podporządkowuje fabułę swoim pomysłom. Nagina przy tym logikę i reguły prawdopodobieństwa. Krytykę wypada zacząć już od pierwszego epizodu. Skąd niby Ludzie Węże wiedzieli, kiedy i gdzie pojawi się Vuko ze swoimi ludźmi? Gdyby to była fantasy (a w świetle zakończenia nie jest), to trzeba byłoby założyć, że van Dyken jest jasnowidzem. Dlaczego zatem później nie korzysta z tego talentu by wygrać wojnę? A jeśli był to tylko zbieg okoliczności, to skąd Ludzie Węże wiedzieli, że Vuko właśnie uprowadził Callo z doliny? Cała ta scena jest kompletnie bez sensu.
Mógłbym dokonać podobnej wiwisekcji wielu epizodów. Przez wzgląd na poprzednie, bardzo dobre tomy, nie zrobię tego. No i nie warto na to niepotrzebnie tracić czasu. Grzędowicz najwyraźniej nie był w najlepszej formie podczas pisania. Męczyłem się przy lekturze i kończyłem ten tom na siłę. Wielka szkoda. No i jeszcze zakończenie, które wydaje mi się kalką z czegoś, co dawno temu czytałem. Gdybym tylko mógł sobie przypomnieć, z czego... |