Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
Tony Gonzales
"EVE. Era Empireum"
Tony Gonzales EVE. Era Empireum

Wszystko przez to, że naszła mnie ochota na fantastykę z gatunku space opera. Przeczytałem streszczenie z okładki i uznałem, iż może to być interesująca książka. Co za potworny błąd. Na okładce powinno być wielkie ostrzeżenie ministra zdrowia, że lektura książki grozi ubytkami szkliwa ze względu na nagłe napady zgrzytania zębami. Na szczęście niewielkie, bo zanim porządnie się czytelnik zirytuje, dopada go tak silny atak senności, że wszystkie mięśnie się rozluźniają.

Zazwyczaj zaczynam od streszczenia, ale tym razem sobie daruję. Takiego gniota dawno nie miałem w rękach. Początkowo byłem zdezorientowany. Jak można wypisywać takie brednie i do tego w tak przeraźliwie nudny sposób? Zdążyłem przeczytać ze 200 stron, zanim ustaliłem, że mam do czynienia z prozą powstałą na bazie gry. Moja wina, bo trzeba to było od razu sprawdzić. Nie wiem przy tym, czy gra jest tak beznadziejna, czy umiejętności pisarskie autora tak żenująco niskie. Słowotok, który obficie wylewa się z kart powieści, pozbawiony jest sensu. Autor nie ma bladego pojęcia o mechanizmach rządzących polityką, czy gospodarką. Nie rozumie kompletnie ludzkich motywacji. Spędził za dużo czasu grając w tę grę, a za mało na kontaktach z innymi ludźmi. Gdyby bohaterowie byli choć papierowi, to i tak oznaczałoby złożoność charakteru.

Zakładam, że gra zawiera w sobie elementy strategii i taktyki. Może błędnie, ale takie przypuszczenia rodzą się ze względu na wszystkie te potyczki i bitwy kosmiczne pojawiające się na kartach powieści. Tymczasem jeśli autor nawet coś wie o strategii i taktyce, to nie umie tego przelać na papier.

Dotrwałem do końca książki tylko dlatego, że byłem ciekaw zakończenia. Miałem cień nadziei, że może chociaż zwieńczeniem fabuły będzie jakiś morał, puenta lub wnioski, że te kilkaset stron narracji do czegoś prowadzi. Jednak tu nawet trudno mówić o zakończeniu. Autor po prostu przestał dalej pisać. Prawda jest taka, że nie byłby w stanie napisać zwykłej rozprawki, bo przerasta to jego możliwości intelektualne. Żal mi drzew, które musiano ściąć na potrzeby druku tej powieści. Druk takich książek powinien być karalny. Może moją surową opinią uratuję kogoś przed sięgnięciem po tego gniota. Oby tak było.

PS. Moje uwagi nie są adresowane do czytelników poniżej 15 roku życia. Niekoniecznie mam tu na myśli wiek biologiczny.

     
 
Site copyrights© 2013 by Karol Ginter