Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
Christopher Golden
"Łowcy mitów"
Christopher Golden Łowcy mitów

Oliver Bascombe przeżywa rozterki w noc przed ślubem. Nie jest pewien swoich uczuć. Rozmyśla też nad swoim życiem, które właściwie sprowadza się do realizacji pragnień ojca. Własne marzenia już dawno porzucił, bo zabrakło mu siły woli by przeciwstawić się apodyktycznemu ojcu. Nieoczekiwanie do pokoju, w którym Oliver oddaje się ponurym rozmyślaniom, wdziera się zamieć. Skrywa ona w sobie magiczną istotę uformowaną z lodu. Mróz, bo takim imieniem się ona przedstawia, jest ranny i prosi Olivera o pomoc. Młody prawnik zgadza się prawie bez namysłu. Nie wie, że decyzja ta wywróci do góry nogami nie tylko jego życie, ale i jego najbliższych. Sokolnik - bo tak zwie się istota podążająca tropem Mroza - nie przejmuje się, czy wraz z Mrozem zginą osoby postronne. Jedynym ratunkiem jest ucieczka za Zasłonę, o której istnieniu Oliver dotąd nawet nie wiedział. Oddziela ona znany nam świat od krain zamieszkiwanych przez istoty wywodzące się z ludzkich mitów i legend. Tyle tylko, że przekroczenie Zasłony karane jest śmiercią. Odtąd Oliver musi tak samo walczyć o życie, jak Mróz.

Przeczytałem tę powieść i zachodzę w głowę, o co tu właściwie chodziło. Zapowiadało się interesująco. Potem czułem coraz większe rozczarowanie, gdy elementy grozy i horroru rozpleniły się niczym chwasty i zabiły jakikolwiek sens narracji. Żadne z pytań, które zrodziło się na początku lektury, nie znalazło odpowiedzi. Być może autor coś wymyśli w kolejnych dwóch częściach cyklu, co uzasadni wydarzenia, do których doszło w pierwszym tomie trylogii. Na razie było sporo bieganiny bohaterów, z czego nic nie wynikło, poza spiętrzaniem napięcia. Oliver przez większość czasu pozostaje bezwolnym uczestnikiem zdarzeń, tak jak przez całe swoje dotychczasowe życie. A jednocześnie odczuwa niczym nieuzasadniony zachwyt sytuacją, w której się znalazł. W końcu bycie zwierzyną łowną dla potężnych istot magicznych nie wydaje się sytuacją nazbyt komfortową, że ujmę to najłagodniej jak potrafię. Posunąłbym się nawet do twierdzenia, że wiarygodność psychologiczna Olivera pozostawia wiele do życzenia. Oczekiwałbym choćby jednej maleńkiej skargi. A tu nic. Zadowoliłaby mnie jedna sarkastyczna uwaga, która dowiodłaby zdolności bohatera do analizy sytuacji, w której się znalazł. Niestety, nic z tego. Podsumowując, choć autor popisuje się kreatywnością i kilka pomysłów dotyczących świata za Zasłoną przykuło moją uwagę, a kilka obrazów zapadło mi w pamięć (np. wróżki żerujące na śpiącym olbrzymie), to całościowo powieść wypada słabiutko. Mnie przynajmniej nie urzekła. Swoją drogą, sam pomysł fabuły też jest niezbyt oryginalny, bo trudno wręcz zliczyć ilość powieści, które eksploatowały koncepcję istnienia równoległego świata magicznego, do którego trafia bohater. Niektórzy potrafią wnieść coś oryginalnego do wielokrotnie wykorzystywanego schematu i zauroczyć czymś czytelnika, ale Golden do tych autorów nie należy. Jest wtórny do granic możliwości, a popisywanie się znajomością legend i mitów z różnych części globu to za mało, gdy wykreowany świat magiczny razi sztucznością niczym źle dobrana scenografia w niskobudżetowym filmie.

     
 
Site copyrights© 2012 by Karol Ginter