Podczas wycieczki do CERN-u kilku licealistów, ich opiekunowie oraz kilku polskich żołnierzy zawodowych zostają przeniesieni do roku 1927. Sytuacja niezwykła, a przy tym otwierająca szereg nowych możliwości. Tyle tylko, że w grupie brak zgodności, co do dalszych kroków. Niektórzy widzą szansę na uratowanie Polski przed zawieruchą II wojny światowej. Trzeźwo myślący Jacek Gwozdecki, opiekun licealistów, studzi romantyczne mrzonki i przekonuje, że procesy historyczne mają swoją dynamikę. Nawet usunięcie głównych aktorów nadchodzącego dramatu nie musi oznaczać zmiany historii. W efekcie dochodzi do rozłamu. Żołnierze postanawiają pojechać do Polski, a Gwozdecki i licealiści do Anglii. Los ma jednak to do siebie, że potrafi pokrzyżować najlepsze plany. W każdym razie historia potoczy się inaczej, niż znamy to z podręczników. Czy lepiej, czytelnik może wyrobić sobie opinię podczas lektury.
Autor przyjął dość specyficzną formę prowadzenia narracji. Jest ona prawie całkowicie wyprana z emocji i dość beznamiętna. Niewiele tu opisów. Dominują dialogi. Miejscami można też odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z fabularyzowanym dokumentem. Zwłaszcza w kilku fragmentach sprawiających wrażenie przepisanych z encyklopedii lub podręcznika historii. Autor - może nadmiernie - popisuje się erudycją i wiedzą o 20-leciu międzywojennym. Jestem historykiem, więc znałem przewijające się na kartach powieści postaci historyczne, ale nie wiem, jak poradzi sobie z tym laik. Tym bardziej, że autor przeplata postacie realne i fikcyjne. Czasami w otwarty sposób mruga do czytelnika, dając do zrozumienia, że to tylko fikcja, aby zaraz potem bombardować go faktami na temat aparatu terroru w ZSRR. Budzi to u mnie mieszane uczucia.
Fabuła mnie wciągnęła, ale nie wiem, czy osoba nieobeznana w historii odnajdzie się pośród tak wielu wątków, które często prezentowane są w formie telegraficznego skrótu. Mam wrażenie, że książka wiele by zyskała, gdyby skupić się na mniejszej ilości wątków i pomysłów. Dziwi mnie przy tym niezmiernie, że autor - psycholog z wykształcenia - nie próbuje budować portretów psychologicznych bohaterów, nie zgłębia ich motywacji i raczej po macoszemu traktuje napięcie między postaciami reprezentującymi inne postawy i wizje świata. Owszem, ma swój pomysł na narrację, który konsekwentnie realizuje, ale w efekcie mam po lekturze uczucie niedosytu.
Ciekawe są przedstawione na kartach powieści projekty uzdrowienia i wzmocnienia II Rzeczpospolitej. Ale i one nie są bez wad. Nieco zbyt wiele w nich wiary w rozum i liberalizm. W dużym stopniu podzielam światopogląd autora, łatwo więc akceptuję przyjęte przez niego założenia, ale przez osoby operującej innym systemem wartości pewne pomysły mogą zostać bardzo źle odebrane. Nawet przez chwilę korciło mnie, żeby pobawić się w adwokata diabła i szczegółowo wytknąć mankamenty koncepcji autora, ale ostatecznie uznałem, że nie będę wygłaszał opinii, z którymi mi nie po drodze. Poza tym wizja jest dość spójna i logiczna.
Uważam książkę za interesującą i z ciekawości sięgnę po kolejne tomy, ale bardzo bym się ucieszył, gdyby bohaterowie przestali być papierowi, a świat ukazany na kartach powieści stał się nieco mniej czarno-biały. |