Po wytropieniu ostatnich Nocnych Jastrzębi, Jommy, Tad i Zane trafiają na Uniwersytet Roldemu. Priorytetem jest ich dalsza edukacja. A przy chłopcy okazji mają okazję poznać młode pokolenie arystokratów, którzy w przyszłości stanowić będą elitę władzy.
Pug szuka sposobu na dotarcie do świata Dasatich. A wszystko przez kolejną lakoniczną notatkę, którą wysłał do siebie z przyszłości. Wynika z niej, że musi się udać do Kosridi, a potem do Omadrabaru. Towarzyszyć mu mają Nakor, Magnus i Bek. Niestety, notatka nie wyjaśnia, jaki ma być faktyczny cel wyprawy. Trudno jednak zignorować samego siebie i zlekceważyć polecenie. Nawet jeśli wydaje się niezrozumiałe, a do tego ekstremalnie niebezpieczne.
Opowiadana przez Feista historia rozpada się w tym tomie na kilka wątków. Być może w kolejnym tomie stanie się jasne, po co niektóre watki zostały wprowadzone. Na razie mam zastrzeżenia do fabuły, bo stała się niepotrzebnie rozlazła. Do tego wszystkiego wizja świata Dasatich jest dla mnie kompletnie nieprzekonująca. Brak kontroli nad instynktami oznaczałby niemożność stworzenia jakichkolwiek zaawansowanych struktur społecznych, nie mówiąc już o cywilizacji technicznej. Wynalezienie koła, czy podstaw metalurgii, wymaga zdecydowanie czegoś więcej niż tylko brak empatii i skrupułów. Takie skostniałe społeczeństwo nie byłoby żadnym zagrożeniem, bo bitew nie wygrywa się dzięki indywidualnej odwadze poszczególnych wojowników. Choć oczywiście autor wielokrotnie już dowiódł, że o historii wojskowości nie ma najmniejszego pojęcia. W każdym razie ten tom jest wyraźnie słabszy, czego żałuję. Nie jest to jeszcze kompletna zapaść, jak się autorowi zdarzało w niektórych książkach, ale dobrze zapowiadająca się historia dostała zadyszki. |