Początek trzeciego tomu cyklu o Świecie Rzeki wydawał się prostą kontynuacją poprzednich tomów. Na kartach powieści pojawiły się postaci znane już wcześniej. O ile jednak autor nie był w stanie mnie zaskoczyć w poprzednich tomach (pomijam tu sam pomysł, bo koncepcja zmartwychwstania całej ludzkości była mocno oryginalna), to tym razem mu się to udało. Fabuła została wywrócona do góry nogami. Przede wszystkim w Świecie Rzeki pojawiła się prawdziwa śmierć. Wcześniej śmierć oznaczała jedynie przeniesienie w inne miejsce, gdzie po zmartwychwstaniu należało zacząć wszystko od nowa. Teraz ten mechanizm przestał działać, a zamieszkujący Świat Rzeki ludzie gubią się w domysłach, co sprawiło, że nie mogą liczyć na kolejną szansę.
To nie jedyna zmiana wprowadzona przez autora. Historia jest tym razem wielowątkowa. Obserwujemy więc zmagania z losem wielu postaci znanych z poprzednich tomów, czyli w pierwszej kolejności Richarda Francisa Burtona i Sama Clemensa, ale postaci, której wcześniej były drugoplanowe, tym razem odgrywają znacznie większą rolę, a ponadto pojawił się szereg nowych bohaterów. Tym, co ich łączy, jest chęć dotarcia do tajemniczej wieży, gdzie chcą znaleźć odpowiedzi na dręczące ich pytania.
Kiedy zaczynałem lekturę, myślałem, że będzie to kolejna wariacja na temat ludzkich zachowań w Świecie Rzeki. Autor jednak postanowił uciec od wcześniejszego schematu. Przez moment obawiałem się, że tak jak w "Najwspanialszym parostatku" silnie eksponowany był wątek równouprawnienia Murzynów, tak teraz pojawi się motyw wojującego feminizmu. Nawet jeśli autor nosił się z takim zamiarem, porzucił go i skupił się na nowych pomysłach. Część postaci okazała się kimś zupełnie innym niż się wydawało, czym autor spotęgował nastrój niezwykłości i tajemniczości. Można powiedzieć o zupełnie nowym otwarciu. Przyznaję, że lubię być zaskakiwany w trakcie lektury, więc ten tom uważam za dużo bardziej udany od poprzedniego.
Pomimo wyrażanego wyżej entuzjazmu, miałbym jeden poważny zarzut pod adresem tłumacza. Imię faraona Echnatona jest w Polsce na tyle przyjęte i upowszechnione (faraon ten był przecież już w XIX wieku inspiracją dla Bolesława Prusa), że warto się nim posługiwać. |