Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
Steven Erikson
"Myto ogarów"
Steven Erikson Myto ogarów tom 1   Steven Erikson Myto ogarów tom 2

Myślałem, że skoro kolejną część cyklu czytam w tak krótkim odstępie czasu od lektury poprzedniej, mniej trudności sprawi połapanie się w wątkach i postaciach. Nic bardziej mylnego. Autor nie zna litości. Na pierwszy plan wróciły postaci, o których od dawna czytelnik nie słyszał ani słowa. W niektórych przypadkach nawet od pierwszego tomu. A wszystko przez to, że większość akcji toczy się w Darudżystanie. Drugim ważnym dla fabuły miejscem jest Czarny Koral, miejsce znane z tomu "Wspomnienie lodu".

Garstka Podpalaczy Mostów, która po zakończeniu kampanii przeciwko Pannion Domin osiedliła się w Darudżystanie, staje się celem ataków skrytobójców. Ktoś dużo zapłacił, by pozbyć się Malazańczyków prowadzących lokal w dawnej świątyni K'rula.

Challice D'Arle, kiedyś obiekt westchnień Crokusa, poślubiła Gorlasa Vidikasa. Teraz jest nieszczęśliwa, bo mąż zapewnił jej pozycję i status majątkowy, ale traktuje ją jak narzędzie w realizacji swoich celów. Popycha ją w ramiona swoich politycznych sojuszników, licząc, że przysporzy mu to dodatkowych korzyści. Challice nie jest w stanie stawić czoła jego chorej ambicji. Spotkanie z Crokusem, który wrócił do Darudżystanu, staje się dla niej okazją do zmiany losu. Crokus, który zyskał w międzyczasie miano Nożownika, ma być narzędziem w jej rękach.

Razem z Nożownikiem na statku Siostry Złośliwość do Darudżystanu przybywają Scillara, Barathol Mekhar i Chaur. Szybko nawiązują znajomość z Malazańczykami z Baru K'rula. Barathol próbuje legalnie założyć kuźnię, ale biurokracja Darudżystanu skutecznie mu to uniemożliwia. Przy poparciu garstki Podpalaczy Mostów decyduje się otworzyć kuźnię wbrew obowiązującemu prawu, co ściąga na niego gniew cechu.

Do Drudżystanu wraca Torvald Nom. Odnajduje swą dawną ukochaną i próbuje ułożyć sobie życie od nowa. Chcąc się ustatkować, zatrudnia się jako ochroniarz w posiadłości tajemniczej kobiety. Szybko okazuje się, że nie jest to zbyt bezpieczne. Jego krewniak, Rallick Nom, uwięziony od czasu wydarzeń opisanych w "Ogrodach księżyca" w Domu Azath, również wraca do Drudżystanu i wkracza w świat intryg.

Nie można zapominać o Iskaralu Kroście, szalonym kapłanie Cienia, który zawitał do Darudżystanu. Jest oczywiste, że dojdzie tu do wydarzeń, w które zaangażowany będzie Tron Cienia.

W stronę Darudżystanu zmierza powoli także Karsa Orlong. Spotyka na swej drodze Wędrowca, który staje się towarzyszem jego podróży. Ci, którzy uważnie czytali poprzednie tomy, pewnie już się połapali, że jest to Dassem Ultor.

Kruppe, utalentowany intrygant, subtelnie manipuluje wszystkimi wokół w sobie tylko znanych celach. Jego działania są ledwo uchwytne, ale niezwykle skuteczne. Jakie są jego cele? Któż to wie.

Warto też jeszcze wspomnieć o pięcioletnim chłopcu, Harllo, którego losy przypadkiem staną się ośrodkiem wielu wydarzeń. Jest to syn Stonny Menackis, który otrzymał imię po strażniku karawanowym. Tyle tylko, że Stonny nie chce mieć z nim nic wspólnego i oddała go na wychowanie obcym. Kiedy jednak chłopiec znika, na jaw wychodzą jej skrywane uczucia macierzyńskie.

Zrzęda, strażnik karawanowy i równocześnie Śmiertelny Miecz Tygrysa Lata, szuka nowych wyzwań. Zaciąga się do Gildii Trygalle. W efekcie towarzyszy w wyprawie przez groty Mappo Trellowi.

W Czarnym Koralu rodzi się kult Odkupiciela, będący konsekwencją poświęcenia Itkowiana, Tarczy Kowadła Szarych Mieczy ("Wspomnieniu lodu"). Zagrożeniem dla niego staje się kult Umierającego Boga. Obrońcą Odkupiciela zostaje były jasnodomin Pannion Domin.

Nimander Golit i grupa Tiste Andii, w której skład wchodzi Klips, wędrują w poszukiwaniu Anomandera Rake'a. Na ich drodze stają wyznawcy Umierającego Boga, co prowadzi do nieuchronnej konfrontacji z samym bogiem.

A na koniec trzeba wspomnieć o mieczu Dragnipurze i tłumie ofiar Anomandera Rake'a, które przykute są łańcuchami do ciągniętego przez nich wozu. Tu dojdzie do dramatycznych wydarzeń z udziałem Ascendentów.

Jak zawsze, sporo postaci i mnóstwo wątków. Nieoczekiwane zwroty akcji. Bohaterowie, których intencje trudno zrozumieć. Poza nielicznymi wyjątkami trudno ich poszufladkować na dobrych i złych (w jakiejś recenzji przeczytałem, że u Eriksona podział na dobrych i złych jest jednoznaczny - chyba autor recenzji czytał cykl dość pobieżnie). Po prostu, los często stawia ich po przeciwnych stronach barykady, ale - inaczej niż w wielu cyklach fantasy - walka, którą toczą, jest epizodem wielkiej batalii, której nie sposób ogarnąć. Uczestnicząc w tych walkach starają się przestrzegać pewnych zasad, ale nie chroni ich to przed błędami i zachowaniami co najmniej kontrowersyjnymi. W końcu zajmują się głównie zabijaniem.

Właściwie w tej części jest wszystko to, do czego autor przyzwyczaił czytelników. Niestety, coś się stało z narracją. Autor eksperymentował i coś zmienił. Ubolewam nad tym, bo zmiany nie przypadły mi do gustu. Kiedyś słowa tworzyły muzykę. Teraz co i rusz wkradał się fałszywy ton. Zamiast muzyki, docierała niezrozumiała kakofonia. Całe fragmenty wymagały ode mnie sporej determinacji, bo byłem znudzony na tyle, że miałem ochotę porzucić lekturę. Odczułem to już na początku. Sam się zastanawiam, co jest tego przyczyną, ale przez pierwsze dwieście stron fabuła w ogóle mnie nie wciągała. Przyzwyczaiłem się już, że świat kreowany przez Eriksona jest mroczny, a bohaterowie giną co chwilę (niektórzy z nich wracają oczywiście w kolejnych tomach - tu nawet śmierć nie oznacza końca), jednak tym razem poziom pesymizmu przekroczył stany alarmowe. Może to z powodu doświadczeń osobistych autora (śmierć ojca). Z drugiej strony u mnie akurat wzrósł poziom optymizmu, co mogło wpłynąć na mój osąd. Inaczej postrzegam świat i nadmierne czarnowidztwo mnie razi. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnej części będzie lepiej, a to był tylko wypadek przy pracy. Nawet pomimo różnych zastrzeżeń podsumowanie wypada na korzyść Eriksona. To nadal jest bardzo dobra proza, choć nie tak dobra jak ostatnio. Autorowi i tak się chwali, że przez tyle kolejnych tomów utrzymał dobrą formę. Niewielu autorom się to udaje.
     
 
Site copyrights© 2009 by Karol Ginter