Tom zawiera wybór twórczości Ellisona. Są to nie tylko opowiadania, ale także felietony jego autorstwa. Blisko 700 stron. I ani jednego utworu, które zrobiłoby na mnie dobre wrażenie. Co najwyżej niektóre były znośne.
Wiem, że Ellison zaliczany jest do Wielkich Autorów. Jeśli jednak ma na swoim koncie jakieś wielkie osiągnięcia literackie, ten zbiór tego bynajmniej nie dowodzi. Zacznijmy od tego, że niewiele tu s-f, której oczekiwałem. Dominują opowiadania, które można sklasyfikować jako "niesamowite". Wiele historii to po prostu jakieś opowiastki obyczajowe. Kiedy nawet autor sięga po rekwizyty z gatunku s-f, to zaraz ciągnie go w stronę surrealizmu. Na element "science" nie ma za bardzo co liczyć.
Przyznaję, że w niektórych opowiadaniach autor udowadnia sprawność warsztatową. Jednak jakoś tak mam, że mnie interesuje nie tylko, jak ktoś pisze, ale także o czym pisze. Czy wymyślona historia to tylko pretekst do popisania się umiejętnością posługiwania się słowami i zdaniami, czy może coś więcej? Czy po lekturze pozostanie mi coś w pamięci, czy nie?
Zbyt często miałem wrażenie, że autor chce czytelnika w jakiś sposób zaszokować, ale nic ponadto. Wiem, że tak ma część artystów. Uważają, że wytrącenie odbiorcy z równowagi to rzecz najważniejsza, a cała reszta nie ma znaczenia. Może i parę opowiadań skłania do refleksji, ale to dla mnie za mało.
Generalnie, lektura nie była ani trochę przyjemnością. Nawet w sensie poznawczym. Wiem tylko, że na przyszłość lepiej trzymać się od twórczości Ellisona z daleka.