Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
David Eddings
"Diamentowy tron"
David Eddings Diamentowy tron

Kupiłem tę książkę wiele lat temu. Byłem wówczas świeżo po lekturze dwóch innych cykli tego autora: "Belgariada" i Mallroen". Nawet mi się one spodobały. Nie zdecydowałem się jednak na przeczytanie "Diamentowego tronu", bo stanowi on pierwszą księgę cyklu "Elenium", a nie byłem w stanie nigdzie dostać drugiej księgi. Obawiałem się - słusznie jak się okazało - że narracja zostanie przerwana zanim fabuła dobrnie do sensownego zakończenia. W tym roku wznowiono cały cykl. Postanowiłem zatem zacząć lekturę. Kto powiedział, że nie podejmuję głupich decyzji? Oto najlepszy przykład. Powieść okazała się horrendalnym nieporozumieniem.

Niewykluczone, że przez te wszystkie lata mój gust czytelniczy uległ większym zmianom, niż sądziłem. Fabuła szybko mnie znudziła. Nie warto jej tu nawet streszczać. Odniosłem nieodparte wrażenie, że za grupę docelową autor wybrał nastoletnią młodzież. Od wielu lat (nad czym ubolewam skądinąd) już się do niej nie zaliczam. Książka właściwie pozbawiona jest opisów. Są za to dialogi, dialogi i jeszcze raz dialogi. Mnóstwo nudnych dialogów. Czasami są one śmieszne, ale nie sądzę, że w sposób zamierzony przez autora. Przecież kiedy postaci zaczynają się do siebie zwracać per "ziomku", to nie sposób nie zestawić tego z hip-hopowym "joł, ziomalu". Brzmi to kuriozalnie.

Posługując się taką formą narracji autor nie był w stanie zbudować klimatu powieści. Posklejał swój świat z motywów znanych z historii, legend i innych powieści, ale nie zadbał o nadanie temu jakichkolwiek pozorów prawdopodobieństwa. Eklektyzm nie jest niczym złym, ale wszystko zależy od umiejętności osoby, która łączy ze sobą różnorodne elementy. Niestety, wykreowany przez Eddingsa świat jest płytki i jednowymiarowy. To samo dotyczy bohaterów, których papierowość nadaje nowego znaczenia określeniu "papierowy bohater". Nawet intrygi są na fatalnie niskim poziomie. Na tle "Diamentowego tronu" bajki Disney'a są szczytem wyrafinowania intelektualnego, a konstruowane w nich intrygi o niebo przewyższają to, co oferuje Eddings. Odrobina humoru, która od czasu do czasu pojawia się w dialogach, to za mało, by uratować tę książkę. Jak dla mnie, cykl "Elenium" to strata czasu.

     
 
Site copyrights© 2007 by Karol Ginter