
Kontynuuję przypominanie sobie starych opowiadań s-f. Wybór tekstów w tym tomie był wyraźnie słabszy. Co zabawne, najlepsze dwa opowiadania wciąż pamiętałem.
Pierwsze z nich, zatytułowane "Bogowie Marsa", odwołuje się nostalgicznie do dawnych wyobrażeń na temat tej planety i życia na niej. "Księżniczka Marsa" w swoim czasie zrobiła na mnie wielkie wrażenie, więc ta tęsknota za nierealnym mi się udzieliła. Emocje mają w sobie moc.
"Klątwa królów Kolchidy" sprawia wrażenie napisanego chaotycznie, ale zawsze miałem słabość do archeologii i rozwiązywania zagadek z przeszłości, więc nic dziwnego, że tekst utkwił mi w pamięci. Zresztą archeologia jest tu pretekstem, bo stawka w grze jest niezwykle wysoka. Bezwzględna polityka depcze i niszczy na swej drodze jednostki. Prawie wszyscy tu mają ukryte cele i prowadzą swoje intrygi.
Z opowiadań, których wprawdzie nie pamiętałem, ale które były ciekawe, wymieniłbym "Stowarzyszenie Sennej Telewizji" i "Wykopaliska". Autor pierwszego z nich, Ian Watson, wyśmiewa rozdęty konsumpcjonizm. Jego głos oczywiście nikogo nie wzruszył i jest znacznie, znacznie gorzej.
Autorka "Wykopalisk", C.J. Cherrych, w ciekawy sposób sugeruje, że ludzkość powinna szukać inspiracji dla dalszego rozwoju w innym miejscu, bo obrany dotychczas kierunek może mieć fatalny finał. Jej obawy były na wyrost, bo wcale nie tam tkwiło największe zagrożenie, gdzie je wówczas dostrzegano. Ludzkość prawdopodobnie upadnie kolejny raz pod ciężarem własnej głupoty, ale nie oznacza to wcale zgłady planetarnej. Choć może to być kolejne wąskie gardło ewolucyjne.
Lektura pozostałych opowiadań była tylko stratą czasu.