Nic darmo, czyli jak rycerze ograniczali swoje powinności wojskowe

Średniowieczny rycerz zachodnioeuropejski zobowiązany był do udziału w wyprawach wojennych z tytułu posiadanego lenna. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie żaden z powstałych na jego gruzach organizmów państwowych nie był w stanie stworzyć armii stałej na wzór legionów. Nie dysponował odpowiednimi przychodami. Do służby wojskowej zobowiązani byli wszyscy wolni w ramach pospolitego ruszenia. Z czasem rosły jednak wymagania pola walki. Od VIII wieku, wraz z upowszechnieniem strzemienia, zaczęła rosnąć rola konnicy. Konni wojownicy, zaopatrzeni we włócznie i miecze, stanowili potężną siłę uderzeniową. A tymczasem uczestnicy pospolitego ruszenia szli na wojnę z tym co mieli pod ręką. O tym, że był to czasami naprawdę kiepski ekwipunek, świadczy zarządzenie Karola Wielkiego, w którym zabraniał on stawania na wyprawę wojenną z samym tylko kijem. Administracja państwowa była jednak słaba i egzekucja prawa pozostawiała wiele do życzenia. Na próżno władcy starali się narzucić poddanym obowiązek ekwipowania się na wyprawę stosownie do posiadanego majątku. Na próżno wprowadzano zasadę, że najubożsi mają się łączyć w grupy i wspólnie ekwipować jednego zbrojnego. Walory bojowe pospolitego ruszenia malały. Pilnie potrzebna była jakaś alternatywa. Tą alternatywą stało się oparcie powinności wojskowych o system lenny. Władcy frankijscy nie wymyślili niczego nowego. Zaadaptowali tylko do swoich potrzeb instytucję, która narodziła się niejako obok państwa. Osoba obdarowana lennem zobowiązana była do służby wojskowej na rzecz swego seniora. Lenno pozwalało wasalowi na odpowiednie wyekwipowanie się na wyprawę wojenną. Nieprzypadkowo pochodzące z XIII wieku "Zwierciadło saskie" stwierdzało, że lenno jest żołdem wasala. Jednak w czasie powstawania "Zwierciadła saskiego" za ten "żołd" wasale musieli służyć tylko przez określony czas i w określonych granicach. Skąd wzięły się te ograniczenia służby wojskowej?

W państwie frankijskim za Karolingów obowiązywała zasada, że na wyprawę należało się stawić z zapasem żywności na trzy miesiące. Czy oznaczało to maksymalny czas trwania wyprawy? Czy byłyby to początki ograniczenia czasu służby na wyprawie wojennej? Wnioski takie byłyby przedwczesne. Karol Wielki w liście do opata Fulrada z Saint Quentin nakazał, aby prowiant, który opat i wystawieni przez niego zbrojni zabiorą na wyprawę, starczył na 3 miesiące. W następnym zdaniu jednak dodał: "Oręż i odzienie mają być tak wytrzymałe, żeby wystarczyły na sześć miesięcy." Wydaje się zatem, iż trzy miesiące, to okres, przez który wasal musiał wyżywić się sam. Potem aprowizacją miał się zajmować władca. Za taką interpretacją przemawiają wydarzenia późniejsze o kilka stuleci. W 1234 roku papież Grzegorz XI, chcąc zniechęcić panów niemieckich do udziału w wyprawie cesarza Fryderyka II do Włoch, ostrzegał ich, że będą służyli przez trzy miesiące za darmo. Powoływał się przy tym na prawa Karolingów. Prawdę mówiąc, papież chciał nastraszyć rycerstwo niemieckie. W XIII wieku czas służby wojskowej wasali był krótszy od trzech miesięcy.

Właściwie już do końca XI wieku zwykłą normą obowiązującą wasali stał się 40-dniowy czas służby. Ograniczenie czasu służby lennika pojawiło się najwcześniej w Normandii, w posiadłościach Plantagenetów, a stamtąd rozprzestrzeniło się na inne ziemie francuskie, znajdującą się w posiadaniu Plantagenetów Anglię, a później na pozostałe kraje europejskie. Niekiedy ograniczenie czasowe zamiast 40 dni wynosiło 6 tygodni. Tak było w Niemczech, o czym wspomina "Zwierciadło saskie". Z kolei we Włoszech bywało, że czas udziału w wyprawie wojennej ograniczany był nawet do ośmiu dni. Decydowały o tym indywidualne umowy lenne.

Wprowadzenie ograniczenia czasowego wyprawy oznaczało kłopoty dla seniorów. Nawet jeśli wyprawa wojenna nie dobiegła końca, wasale mogli rozejść się do domów, a to groziło klęską. Jedynym rozwiązaniem było wprowadzenie opłat za każdy dzień ponad przewidziany zwyczajowo okres 40-dni. Uznano, że lenno to "żołd" za okres 40 dni, a po jego upływie senior musi wysupłać dodatkowe pieniądze.

Jednak wasali nie zadowoliło wprowadzenie ograniczeń czasowych służby wojskowej. Domagali się także wprowadzenia ograniczeń terytorialnych. Walczyć za darmo z dala od domu? To nie wchodziło w rachubę. Szereg przywilejów zwolnił więc stopniowo wasali od służby poza granicami własnego królestwa, księstwa, czy nawet precyzyjnie opisanego w umowie lennej regionu. Skomplikowało to cały system powinności wojskowych wasali. W zbiorze zwyczajów zwanym "Postanowieniami Ludwika Świętego", ułożonym w Turenii i Andegawenii około 1270 roku, dość szczegółowo rozpisano obowiązki wasali. Baronowie i wasale króla mieli służyć bezpłatnie na wyprawie wojennej przez 40 dni i nocy. Okres ten obowiązywał niezależnie od tego, czy była to wyprawa w granicach królestwa, czy poza granicami. Po upływie tego czasu wasale mogli wprawdzie dobrowolnie pozostać na wyprawie, ale nie musieli. Chyba, że władca oferował żołd. W przypadku obrony królestwa wasale mieli wówczas obowiązek pozostać na wyprawie. Jednak w przypadku wyprawy zagranicznej nawet żołd niczego nie zmieniał: dalszy udział w kampanii uzależniony był od ich decyzji.

Jak Europa długa i szeroka monarchowie zaczęli mieć kłopoty z organizowaniem armii złożonych z wasali. Już sam fakt, że armia taka mogła istnieć zaledwie przez 40 dni, wystarczał, aby mocno ograniczyć jej zdolności bojowe. Weźmy na przykład władców angielskich, którzy większość konfliktów prowadzili we Francji. Trudno było przeprawić się przez Kanał La Manche i odbyć kampanię wojenną na kontynencie w czasie 40 dni. Nic dziwnego, iż w Anglii najszybciej zamieniono powinności wojenne wasali na podatek. Z podatku tego można było opłacać służbę tych wasali, którzy brali na siebie trud walki poza przewidzianymi ramami czasowymi i terytorialnymi.

Także władcy francuscy odczuli konsekwencje ograniczania służby wojskowej wasali. Przykładowo w 1272 roku Tuluzanie twierdzili, że służba na własny koszt obowiązuje ich tylko w granicach hrabstwa Tuluzy, a w 1315 roku mieszkańcy Szampanii utrzymywali, że są zobowiązani do służby wojskowej jedynie w granicach Szampanii. Bezpłatna służba wojskowa wasali stała się iluzją, skoro ograniczała się do niewielkiego terytorium. Królowie francuscy zmuszeni byli zatem opłacać służbę wasali, jeśli chcieli nadal korzystać z ich usług. Jaka bowiem była alternatywa? Najemnicy i tak żądali więcej od wasali. Poza tym Kościół potępiał najemników, a potęgi tej instytucji nie należało lekceważyć. Dopiero osłabienie Kościoła w późnym średniowieczu zmieni tę sytuację.

Kłopoty mieli też władcy Niemiec, będący równocześnie cesarzami rzymskimi, gdyż ich wasale nie chcieli brać udziału w dalekich wyprawach do Włoch. Przykładowo w początkach XIII wieku rycerstwo czeskie (Czechy wchodziły w skład Rzeszy) zostało w ogóle zwolnione od obowiązku udziału w wyprawach do Włoch. W zamian Czesi musieli opłacać specjalną daninę pieniężną. Inne terytoria wchodzące w skład Rzeszy wywalczyły sobie nawet większe przywileje.

W 1156 roku Fryderyk Barbarossa wydał tzw. Privilegium minus, który przekształcił Marchię Wschodnią w księstwo Austrii. W dokumencie tym stwierdzono odnośnie obowiązków księcia Austrii, że był on zwolniony od służby wojskowej z wyjątkiem ziem bezpośrednio sąsiadujących z Austrią. A XIII-wieczne "Zwierciadło saskie" deklarowało, że wasale zobowiązani byli z tytułu posiadanego lenna do służby w krajach języka niemieckiego podległych rzymskiej Rzeszy. Tylko ci, których lenna znajdowały się na wschód od Saali, musieli służyć w kraju Słowian Połabskich, w Polsce i w Czechach.

Ograniczenia terytorialne służby wojskowej przywędrowało z Zachodu do Węgier. W 1222 roku król węgierski Andrzej II wystawił przywilej zwany "Złotą Bullą", który zwalniał rycerstwo od obowiązku uczestniczenia w wyprawach zagranicznych, chyba że za wynagrodzeniem ze skarbu królewskiego. Powinnością rycerstwa węgierskiego pozostała obrona kraju.

Wspomnieć trzeba także o Państwie Krzyżackim. Przywilej chełmiński postanawiał, że posiadacze dóbr ziemskich powinni służyć w wyprawach organizowanych do Pomezanii, ale tylko do czasu podbicia zamieszkujących ją Prusów, po czym powinności zostaną ograniczone do obrony ojczyzny przed najeźdźcami. W 1251 roku jako "ojczyznę" sprecyzowano obszar w granicach utworzonych przez rzeki Wisłę, Osę i Drwęcę. Co ciekawe, w tym przypadku być może mamy do czynienia z wpływami węgierskimi. Krzyżacy zapoznali się z organizacją militarną państwa Arpadów podczas swego pobytu na Węgrzech i tą drogą ograniczenie powinności wojskowych do terytorium kraju mogło trafić do przywileju chełmińskiego. Ograniczenia terytorialne służby wojskowej były przywilejem dla posiadaczy prawa chełmińskiego. Posiadacze prawa pruskiego lub polskiego musieli służyć bezwarunkowo w każdego rodzaju wyprawie. Przy tym rzecz ciekawa, iż także na Pomorzu Gdańskim, zajętym przez Krzyżaków w 1308 roku, posiadacze prawa polskiego byli zobligowani do udziału w wyprawach zagranicznych bez jakichkolwiek opłat z tego tytułu. Sugeruje to, że aż do podboju krzyżackiego ograniczenia terytorialne służby wojskowej nie były tam znane.

Wpływy zachodnie przyczyniły się do recepcji systemu lennego na Śląsku. Prawdopodobnie równocześnie lub wkrótce potem, pojawiły się tam ograniczenia terytorialne służby wojskowej, a co za tym idzie przeszczepiono tam zwyczaj opłacania udziału rycerstwa w wyprawach wojennych poza granice księstwa. Potwierdzenie tego znajdujemy w umowach lennych zawieranych przez książąt śląskich z królami Czech. Wprawdzie w pochodzących z końca XIII i XIV wieku umowach jedynie sporadycznie pojawiało się rozróżnienie na wyprawy obronne i zagraniczne, gdyż zazwyczaj zaznaczano jedynie ogólnikowo zobowiązania wasali do służby wojskowej, ale czasami powinności precyzowano dokładnie. Przykładowo dość szczegółowo kwestie te były ujęte w akcie wystawionym 17 stycznia 1291 roku przez Bolesława I opolskiego i Mieszka cieszyńskiego. Książęta zobowiązali się wobec Wacława II do udziału w obronie własnego księstwa oraz Czech, Moraw, Wielkopolski, Małopolski i Śląska, czyli ziem należących do króla czeskiego lub do których rościł on sobie pretensje, bez konieczności opłacania książąt ze strony władcy. Jednak w przypadku wypraw przeciw innym ziemiom, mianowicie Węgrom lub Niemcom, król winien był udzielić Bolesławowi I opolskiemu i Mieszkowi cieszyńskiemu pomocy finansowej. Jej wysokość miała ustalić komisja złożona z dwóch przedstawicieli króla i dwóch przedstawicieli książąt.

Ograniczenia terytorialne służby wojskowej na Śląsku nie dotyczyły wyłącznie książąt. W 1353 roku Karol IV Luksemburg poślubił Annę, córkę księcia jaworsko-świdnickiego Bolka II. W konsekwencji został dziedzicem księstwa. Z okazji małżeństwa wystawił przywilej, w którym zatwierdził dotychczasowe prawa i przywileje księstwa, a wśród nich zobowiązanie, że nie będzie wymagał od miejscowego rycerstwa służby poza granicami.

Polska nie wyróżniała się niczym na tle Europy. Wprawdzie nie funkcjonował tu system lenny, ale rycerstwo zadbało o to, aby jego służba wojskowa została ograniczona terytorialnie, a co za tym idzie domagało się opłat za służbę wojskową poza granicami. Na gruncie prawnym po raz pierwszy zostało to zapisane dość nieprecyzyjnie w statutach Kazimierza Wielkiego. Artykuł statutów wielkopolskich stwierdzał, iż szlachta winna była pełnić obowiązki wojskowe w granicach Królestwa Polskiego jak najlepiej potrafiła, jednak już poza jego granicami służyć nie musiała, chyba że zostało jej zaoferowane odpowiednie zadośćuczynienie lub król ją uprosił. Tym samym udział w wyprawach zagranicznych został obwarowany pewnymi warunkami. Jakimi, trudno dokładnie stwierdzić na podstawie tekstu samego statutu, bo nie wiadomo, co kryje się za terminem "zadośćuczynienie". Zostało to jednak doprecyzowane w późniejszych przywilejach szlacheckich.

W przywileju budzińskim, wystawionym przez Ludwika Węgierskiego 29 stycznia 1355 roku, szlachta uzyskała od króla Węgier obietnicę pełnego pokrycia wszystkich szkód, poniesionych przez nią na wyprawach zagranicznych organizowanych przez niego lub jego następców. Jednak przywilej ten - jak wiadomo - nie wszedł w życie. Z kolei przywilej koszycki z 1374 roku rozwinął nieco obietnice poczynione w Budzie. Ludwik Węgierski zobowiązał się w imieniu swoim i swoich następców nie tylko, że zadośćuczyni za wszystkie szkody małe i wielkie poniesione w rzeczach przez uczestników wypraw organizowanych poza granice królestwa, ale również w osobach, co obejmowało także odszkodowanie za pobyt w niewoli. Nie ma tu zatem ani słowa o jakimś żołdzie, a jedynie o odszkodowaniu.

Postanowienia przywileju koszyckiego powtórzył przywilej krakowski wystawiony przez Władysława Jagiełłę w 1386 roku. Po raz pierwszy dowiadujemy się wówczas o wypłacaniu szlachcie żołdu w zamian za służbę wojskową. Przywilej stwierdzał, że po upływie roku od wypłacenia pieniędzy, jeśli wyprawa nie doszła do skutku, szlachta była zwolniona zarówno od obowiązku udziału w wyprawie, jak i zwrotu uzyskanych sum. Można założyć, iż wspomniane w przywileju opłaty istniały już wcześniej. Władysław Jagiełło jedynie sprecyzował, przez jaki okres od wypłacenia żołdu szlachta była zobligowana do udziału w wyprawach wojennych.

Przywilej piotrkowski z 1388 roku wydłużył czas, przez jaki rycerstwo zobowiązane było z tytułu pobranych sum do pełnienia służby wojskowej i uczestniczenia w wyprawie wojennej, do dwóch lat. Równocześnie przywilej sprecyzował wysokość żołdu na pięć grzywien od kopii (kopię należy rozumieć jako poczet rycerski złożony z kopijnika i towarzyszących mu dwóch strzelców). Identycznie rzecz całą ujęto w późniejszych przywilejach wydanych przez Jagiełłę. Za to w przywileju krakowskim z 1433 roku po raz pierwszy pojawiło się wyraźne stwierdzenie, że zwyczajową opłatę pięciu grzywien od kopii należy wypłacić szlachcie w znaczniejszym mieście każdego powiatu albo przed opuszczeniem granic królestwa.

Podsumujmy naszą wiedzę o opłatach na rzecz polskiego rycerstwa. Opłaty te należało wypłacać w przypadku wypraw zagranicznych jeszcze przed ich rozpoczęciem w większych miastach w każdym powiecie. Ewentualnie najpóźniej przed przekroczeniem granicy. Żołd wynosił pięć grzywien od kopii. Jeśli wyprawa nie doszła do skutku po upływie dwóch lat od wypłacenia żołdu (od czasu przywileju piotrkowskiego z 1388 roku), rycerze byli zwolnieni od obowiązku udziału w wyprawie zagranicznej. Znamy stan prawny z XIV i XV wieku, ale pojawia się naturalne pytanie: kiedy zrodziły się w Polsce opłaty za udział w wyprawach zagranicznych? Niestety źródła nie dają odpowiedzi na to pytanie. Wprawdzie od XI wieku pojawiają się wzmianki o wypłacaniu żołdu rycerstwu, ale są one mało precyzyjne i nie wiadomo, czy zapisy te nie dotyczyły przypadkiem najemników.

Dość popularna jest opinia o postępującym upadku polskiego pospolitego ruszenia wraz z pojawieniem się ograniczeń służby wojskowej szlachty. Jednak powszechność ograniczeń terytorialnych służby wojskowej w Europie średniowiecznej dowodzi, że nie można potępiać polskiego rycerstwa za dążenie do uzyskania tych samych uprawnień, co rycerze z innych krajów. Niewątpliwie zaważyło to jednak negatywnie na dalszych losach rycerskiego pospolitego ruszenia. I to wcale nie dlatego, że stało się ono instytucją zbyt kosztowną. Wyprawy zagraniczne pospolitego ruszenia byłyby kosztowne pod warunkiem, że królowie płaciliby żołd. Skarb coraz częściej świecił jednak pustkami.

W źródłach z końca XIV wieku znajdujemy jeszcze wiadomości o wypłacaniu żołdu, choć nie wiadomo, czy ogółowi szlachty. Zachowały się chociażby rachunki świadczące o wyasygnowaniu przez władcę sum pieniężnych dla uczestników walk z Władysławem Opolskim w 1394 roku. Za to już w XV wieku źródła najczęściej informują nas o tym, iż władca nie chciał wypłacać sum gwarantowanych w przywilejach. W 1433 roku w trakcie wojny z Krzyżakami rycerstwo oblegające Chojnice zaczęło się buntować, gdyż nie wypłacono żołdu za udział w wyprawie zagranicznej. Kiedy zatem w tym samym roku ponownie zwołano pospolite ruszenie przeciw Krzyżakom, szlachta zażądała gwarancji, że nie odbędzie się odtąd żadna wyprawa zagraniczna, zanim nie zostaną wypłacone pieniądze za udział w niej (warto zauważyć, że wydarzenia te miały miejsce świeżo po wydaniu przywileju krakowskiego, który doprecyzowywał zasady wypłacania szlachcie należnych pięciu grzywien od kopii za udział w wyprawie zagranicznej).

W 1438 roku Władysław Warneńczyk próbował wyprowadzić bez żołdu pospolite ruszenie do Czech. Efektem były protesty szlachty. Dowiadujemy się o tym z dokumentu wystawionego 2 maja 1438 roku. Król zapisał wówczas Janowi Oleśnickiemu - który przybył na ówczesną wyprawę do Czech z własną chorągwią liczącą 120 kopii - 600 grzywien na mieście Solcu. Sumę tę Jan Oleśnicki wcześniej wypłacił wojsku. Zmuszony był ją wyasygnować, gdyż wielu ziemian odmawiało wyjścia poza granice królestwa, domagając się wcześniej wypłacenia należnych im pięciu grzywien od kopii.

W początkach wojny trzynastoletniej w Cerekwicy doszło prawdopodobnie do kontrowersji między szlachtą i królem w sprawie żołdu. Król inkorporował Prusy do Korony, dzięki czemu uniknął konieczności wypłacenia wynagrodzenia za udział w wyprawach zagranicznych. Szlachta musiała służyć na wojnie na własny koszt. Zapewne dlatego zażądała nowego przywileju, w którym podkreślono, że na przyszłość bez wypłacenia żołdu nie ruszy się poza ściśle ustalone i nie budzące wątpliwości granice. Szlachta polska pozostała zresztą niechętna wobec konflikt. Niesubordynacja była na porządku dziennym. I choć samowolne rozejście się do domów miało miejsce w czasie wojny trzynastoletniej kilka razy, to według Długosza tylko w 1458 roku pospolite ruszenie oświadczyło przy tym, iż nigdy już nie wyjdzie w pole pod rozkazami Kazimierza Jagiellończyka bez otrzymania żołdu.

W 1474 roku Kazimierz Jagiellończyk zwoływał dwukrotnie pospolite ruszenie przeciw królowi Węgier, Maciejowi Korwinowi. Długosz, opisując ściąganie pospolitego ruszenia, ubolewał nad opieszałością rycerstwa. Stwierdził przy tym, że część szlachty z ziemi krakowskiej nie chciała wyruszyć na wojnę zagraniczną bez wcześniejszego wypłacenia żołdu. Król musiał złożyć wiele obietnic, aby przekonać opornych.

Ostatni XV-wieczny przykład, potwierdzający niechęć polskich władców do regulowania zobowiązań zawartych w przywilejach, to wyprawa mołdawska Jana Olbrachta. Na wyprawę tę stawił się m.in. wielki mistrz krzyżacki Jan Tiefen, który był lennikiem Polski. W sierpniu 1497 roku Jan Olbrach polecił mu przekroczyć Dniestr. Komturzy odradzali to jednak wielkiemu mistrzowi. Poinformowali go, że szlachta polska - powołując się na swe przywileje - nie chce iść bez żołdu poza granice Rzeczpospolitej. Dlatego też przekroczenie Dniestru mogłoby, zdaniem komturów, ściągnąć gniew Polaków na Krzyżaków. Nie wiadomo, jak zażegnano ten kryzys, ale pospolite ruszenie ostatecznie opuściło granice Rzeczpospolitej. Być może, monarcha posłużył się tymi samymi argumentami, którymi uzasadniał brak zaopatrzenia w artykuły żywnościowe dla wielkiego mistrza. Wcześniej zapewniali je każdorazowo poprzednicy Olbrachta. Monitowany w tej kwestii przez Jana Tiefena Olbracht oświadczył, że tym razem nie chodzi jedynie o sprawę Rzeczpospolitej, lecz całego chrześcijaństwa.

Widać zatem wyraźnie, iż najpoważniejszą konsekwencją wprowadzenia w Polsce opłat za służbę zagraniczną rycerstwa był nieustanny konflikt na tym tle między kolejnymi władcami a rycerstwem. Rycerstwo miało zawsze dogodny pretekst do stawiania żądań i buntowania się przeciw woli króla. Dziwić może tylko fakt, że władcy polscy długo opierali się myśli o reformie wojskowości i wprowadzeniu wojsk zaciężnych w miejsce pospolitego ruszenia. W zachodniej Europie proces zastępowania wojsk złożonych z lenników przez wojska najemne i zaciężne nabrał tempa począwszy od XIV wieku. Złożyło się na to wiele czynników. Wśród nich sukcesy, jakie zaczęła odnosić plebejska piechota nad rycerską konnicą. A wynajęcie piechoty było po prostu tańsze od opłacania konnicy. Zaczęły się czasy Szwajcarów i Szkotów.

Site copyrights© 2016 by Karol Ginter