Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
Michael Crichton
"Korporacja strachu"
Michael Crichton Korporacja strachu

W Paryżu zostaje zamordowany fizyk zajmujący się badaniami nad tsunami. Tajemniczy biznesmen z Kanady kupuje w Malezji generatory kawitacyjne umożliwiające kruszenie skał przy pomocy dźwięku. Dwóch tajemniczych mężczyzn wynajmuje w Vancouver miniaturową łódź podwodną. Te odległe od siebie zdarzenia są elementem przygotowań do spektakularnych wydarzeń, które mają wstrząsnąć światem. Nie umykają one uwagi wyspecjalizowanym instytucjom zajmującym się wywiadem.

Peter Evans nie ma pojęcia o rodzących się właśnie zagrożeniach. Jest młodym prawnikiem, którego klientem jest milioner filantrop George Morton. Rutynę dotychczasowego życia Petera burzy spotkanie jego klienta z Johnem Kennerem. W konsekwencji wciąga go wir skomplikowanej intrygi, która zagrozi jego życiu, ale także zmusi do przewartościowania systemu przekonań.

Autor postawił sobie bardzo ambitny cel, a mianowicie przekonanie czytelnika do swoich poglądów na temat środowiska naturalnego i globalnego ocieplenia. W tym celu posłużył się atrakcyjną formą powieści sensacyjnej, szpikując ją równocześnie masą faktów i danych naukowych. Niestety, trochę na tym cierpi na tym fabuła. Czytelnik, który szuka rozrywki, może się szybko zniechęcić przy fragmentach edukacyjnych, gdy faszerowany jest np. danymi statystycznymi na temat przyrostu temperatury w różnych miejscach na Ziemi.

Przyznaję, że Crichton zadbał o to, by unikać dłużyzn i monotonii, ale nie jestem przekonany, czy takie mieszanie faktów i fikcji jest w stanie osiągnąć zamierzony cel. Osobiście podpisuję się pod poglądami autora obiema rękami, ale mnie nie trzeba było przekonywać. Wiele wyrażonych w powieści i komentarzu opinii spotkałem w publikacjach popularno-naukowych (to, że na stronie recenzuję jedynie beletrystykę, nie znaczy, że nie czytam niczego innego). Crichton sam jednak zauważa, że mamy do czynienia z ludźmi wierzącymi. A z wiarą trudno wygrać. Niestety, racjonalizm w starciu z wiarą zazwyczaj przegrywa. Jako historyk mógłbym przytoczyć znacznie więcej przykładów, niż czyni to autor w swoim komentarzu. Ideologie różnej proweniencji dewastują i zachwaszczają naukę. Nasze podręczniki do historii pełne są mitów historycznych, a nie faktów.

Nie chciałbym zanadto rozbudowywać tego wątku, bo niczego nie wniesie do mojej opinii o książce. Przejdę lepiej od razu do konkluzji na jej temat. Uważam ją za bardzo wartościową pozycję. Chyba skłonny jestem nawet określić ją mianem mądrej. Polecałbym ją wszystkim, którzy przy okazji lektury beletrystyki lubią wzbogacać swoją wiedzę i horyzonty, a co najważniejsze, natura obdarzyła ich sceptycyzmem i nie wierzą w ciemno temu, co podają media. Na szczególną uwagę w moim przekonaniu zasługuje fragment o cywilizacji strachu. O tak, media i władza dbają nieustannie o to, żebyśmy mieli się czego bać. W kreowaniu strachu doszli do prawdziwej maestrii. Czy jednak byłoby to możliwe bez naszej akceptacji? Tę powieść warto przeczytać choćby tylko po to, by zastanowić się potem nad potęgą kreowanego strachu. Wtedy staje się bardziej zrozumiałe, dlaczego w statystykach szczęścia wyżej od mieszkańców potęg gospodarczych lokują się obywatele krajów Trzeciego Świata. Ich jeszcze nie zaszczuto...

PS. Korekta wydawnicza powinna była wyłapać rozbieżność między tytułem na okładce a tytułem w komentarzu autora. To dość rażąca niekonsekwencja.

     
 
Site copyrights© 2013 by Karol Ginter