Z Myronem Bolitarem kontaktuje się telefonicznie Terese Collins. Myron nie rozmawiał z dawną kochanką od prawie ośmiu lat. Terese prosi go, by przyleciał do Paryża. Nie chce podać powodu, dla którego po tylu latach chce się z nim spotkać i do tego w Paryżu. Myron początkowo odmawia, ale komplikacje w życiu osobistym skłaniają go do zmiany zdania. Po przylocie do Paryża, Myron dowiaduje się od Terese, że zaginął jej były mąż, reporter śledczy, Rick Collins. Wkrótce potem Myron i Terese trafiają do aresztu, gdzie zostają poinformowani, że Rick nie żyje. Został zamordowany, a na miejscu zbrodni znaleziono DNA osoby spokrewnionej z Rickiem. Po zbadaniu DNA Terese, okazuje się, że osobą tą musiała być córka Terese i Ricka. Tyle tylko, że zginęła ona w wypadku 10 lat wcześniej, jeszcze jako mała dziewczynka.
Ledwo Myron opuszcza areszt, a już podjęta zostaje próba jego porwania. Nie pierwszy raz znajduje się w opałach, więc zmusza niedoszłych porywaczy do ucieczki, raniąc przy okazji jednego z nich. Wśród porywaczy dostrzega nastolatkę, która przypomina wyglądem Terese. Niestety, następstwem awantury z porywaczami jest kolejny pobyt w areszcie. Myron postanawia wyjaśnić zagadkę idąc tropem śledztwa Ricka. Tym samym nieświadomie wplątuje się w grę tajnych służb i wywiadów tropiących organizacje terrorystyczne. W tej grze nie ma litości i wszyscy są bezwzględni. Na szczęście, Myronowi pomaga - jak zwykle - Win.
Co można napisać, gdy ocenia się kolejną książkę tego samego autora, żeby się nie powtarzać? Coben w doskonałej formie. Jest tu wszystko, do czego przyzwyczaił czytelników przygód Myrona Bolitara: zawiła intryga, zwroty akcji, tajemnice z przeszłości i oczywiście czarny humor. Świetna powieść. Może częściowo dlatego, że łatwo się identyfikuję z głównym bohaterem. Niektóre jego przemyślenia na temat życia są identyczne z moimi. Dawno temu mi też wydawało się, że mam wytyczoną drogę życiową. No i też miałem być "rodzinnym facetem". Wszystkie plany już dawno wzięły w łeb. Taki los. Może jednak odłożę na bok użalanie się nad sobą. Książkę przeczytałem w ciągu paru godzin. Zresztą większość jego książek pochłaniam w błyskawicznym tempie. Na wszelki wypadek wolę jednak racjonować sobie jego powieści, bo obawiam się złych skutków przedawkowania. Przesyt byłby niewskazany.
PS. Na tę reklamę paryskiego domu towarowego też zwróciłem uwagę podczas pobytu w Paryżu i - podobnie jak Myron - uważam, że umieszczanie na głowie modelki wieży Eiffla to dziwaczny pomysł. |