Gdyby przyjaciółka nie opłaciła jej rocznego abonamentu w internetowym serwisie randkowym, Kat Donovan nie zobaczyłaby profilu swojego dawnego chłopaka. Skoro jednak dowiedziała się, że jest wdowcem, obudziły się wspomnienia, tęsknoty i nadzieje. Tłumione latami uczucia wracają z siłą obsesji. Dlaczego porzucił ją kilkanaście lat temu?
Gdyby Kat Donovan nie uparła się, żeby raz jeszcze porozmawiać z umierającym w więzieniu zabójcą jej ojca, nie usłyszałaby, jak odwołuje on swoje zeznania. Skoro nie on zabił, kto pociągnął za spust?
Dwa niezależne od siebie zdarzenia wywracają do góry nogami życie samotnej detektyw nowojorskiej policji. Nie bacząc na przeszkody, chce wyjaśnić tajemnice z przeszłości. W konsekwencji wpada przypadkiem na trop całkiem współczesnych przestępstw i zbrodni. Nie ona jedna szuka miłości. A tęskniący za odwzajemnionym uczuciem ludzie stają się łatwym celem dla pozbawionych zasad zwyrodnialców.
Powieści Cobena powielają pewien schemat fabularny. Tajemnice z przeszłości zatruwają bohaterom teraźniejszość. Ich wyjaśnienie nie zawsze oznacza ukojenie, a znacznie częściej lawinę kłopotów. Coben ma też chyba jakiś żal do amerykańskich przedmieść, bo odmalowuje je w mrocznych barwach. Jakby uwziął się na nie, choć przecież z hipokryzją i zakłamaniem mamy do czynienia w każdym ludzkim zbiorowisku. Może to wręcz warunek konieczny istnienia ludzkich społeczności? Może szczerość by je zniszczyła? A może raczej należałoby stwierdzić, że wygodniej ludziom żyć w kłamstwie, niż stawiać czoła prawdzie. To mniej boli. Ucieczka od prawdy i ucieczka od wolności. To definiuje dużą część ludzkiej populacji.
Mam wrażenie, że kolejne powieści Cobena są coraz mroczniejsze i bardziej pesymistyczne. Tym niemniej, to była bardzo dobra powieść. W końcu najważniejsze, że fabuła mnie wciągnęła. Intryga była odpowiednio zawikłana, by zaspokoić moje oczekiwania. Motywacje bohaterów nie budziły wątpliwości. Przeczytałem całość w ciągu dwóch dni z prawdziwą przyjemnością.