Harlan Coben
"O krok za daleko"

Harlan Coben O krok za daleko

Miłość do dzieci to potężna siła. Może skłaniać do działań, które trudno uznać za racjonalne. Simon Green od miesięcy szuka swojej córki Paige, która została narkomanką i zerwała kontakty z rodziną. Jest przekonany, że jest w stanie skłonić ją do porzucenia nałogu i do powrotu do normalnego życia. Kiedy jednak wreszcie udaje mu się ją spotkać, nic nie przebiega tak, jak to sobie wyobrażał. Córka nie chce z nim rozmawiać. Co gorsza, między Simona i jego córkę wkracza niejaki Aaron, z którym Paige mieszka. Ogarnięty silnymi emocjami Simon uderza Aarona.

Całe zdarzenie odbywa się na oczach wielu ludzi. Część z nich je nagrywa. Nie znając kontekstu, odsądzają Simona od czci i wiary. Otrzymuje etykietkę bogacza, który znęca się nad bezdomnym. Zostaje aresztowany. A jakby tego było mało, wkrótce potem Aaron zostaje brutalnie zamordowany. Simon trafia na listę podejrzanych. Jednak nie to go tak naprawdę martwi. Boi się o los córki, która zniknęła. Znowu zaczyna jej szukać. W efekcie ściąga na siebie i swoich bliskich kolejne nieszczęścia.

Problem z tą powieścią polega na tym, że choć autor użył swojego standardowego zestawu sztuczek, nie przekonał mnie do intrygi. Niby od strony rzemiosła wszystko jest dość poprawne. Jest napięcie, Są zagadki. Tempo też jest w porządku. Ale autor nie był w stanie sprawić, bym uwierzył, że człowiek pokroju Simona Greena na własną rękę będzie penetrował środowisko narkomanów, by odnaleźć córkę. Dysponując pieniędzmi, zatrudniłby do tego jakiegoś detektywa, czyli profesjonalistę.

A potem, gdy przez własną głupotę Simon ściąga nieszczęście na bliskich, brnie w to dalej, ryzykując wyrządzenie rodzinie jeszcze większych szkód. Mogłem to wytłumaczyć jedynie obłędem, a czy interesują mnie przypadki ludzi ogarniętych obłędem? Absolutnie nie.

Nie pomagał też portret mordercy na zlecenie. Był zbyt uproszczony i komiksowy. Trudno mi było uwierzyć, że ktoś tak kompletnie pozbawiony wyobraźni jest w stanie zaplanować morderstwo. To przecież wymaga sporej wyobraźni. Tymczasem morderca to jakiś zaślepiony miłością tuman. Powinien spodziewać się niespodziewanego, a tymczasem można go podejść jak dziecko.

Zbyt wiele było tu epizodów budzących wątpliwości. Zbyt wiele kawałków układanki zostało wciśniętych na siłę, choć niezbyt pasowały. A już końcówka podążyła w stronę absurdu. No i ocena moralna musi być jednoznacznie negatywna. Tego, co się wydarzyło, nie dałoby się w żaden sposób usprawiedliwić. Żaden normalny człowiek nie przejdzie do porządku dziennego nad tym, że matka brutalnie morduje jedno dziecko, by chronić drugie. Chyba że sam jest potworem. Tym bardziej, że mordu nie dokonano w przypływie emocji. Nie była to samoobrona. To było zaplanowane na zimno zabójstwo. A niewiedza to wątła linia obrony.

2022-11-20

Site copyrights© 2022 by Karol Ginter