Recenzje Karola
Sam Christer
"Bractwo Camelotu"
Sam Christer Bractwo Camelotu

Przeprowadzka do San Francisco miała być dla agentki FBI Mitzi Fallon początkiem nowego, lepszego życia. Niestety, jeżeli liczyła na odrobinę spokoju, szybko musiała zweryfikować swoje oczekiwania.

Jej pierwszym zadaniem w nowym miejscu jest śledztwo dotyczące zabójstwa antykwariusza. Udaje jej się ustalić, że w sprawę w jakiś sposób zaangażowani są brytyjscy dyplomaci, którzy opuścili już Stany Zjednoczone. Podąża ich tropem do Londynu. W efekcie trafia na ślad tajnej organizacji, której działania znalazły swoje odbicie w legendach o królu Arturze. Problem polega tylko na tym, że źle interpretuje działania tej organizacji. A za konsekwencje swojego uporu i swoich pomyłek przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę.

Autor bardzo swobodnie podchodzi do historii i kreuje dość oryginalną wizję tajnego zakonu rycerskiego. Wplata w to wszystko wątki nadprzyrodzone, co sprawia, że trudno sklasyfikować tę powieść. Niby jest to sensacja, ale dużo tu elementów fantastycznych. Chyba zbyt dużo jak dla mnie, bo w którymś momencie dysonans między mrocznym wątkiem sensacyjnym a kuriozalnym Zakonem Arturianów stał się na tyle duży, że nie potrafiłem tego traktować poważnie. Z jednej strony, autor prezentuje nieprzyjemną i pesymistyczną wizję świata. Prawie jak z czarnego kryminału. Z drugiej strony, mamy bajkową historię wielowiekowych zmagań Dobra i Zła. Coś tu ewidentnie zgrzyta.

Może początkowo liczyłem na jakiś zgrabny zwrot akcji, który ożywi całość? A skoro nie nastąpił, zdystansowałem się do fabuły i tylko z pewnego poczucia obowiązku dobrnąłem do końca. Niestety, autor nie umie budować napięcia, czy atmosfery tajemniczości. Całość okazała się po prostu kompletnie nijaka. A może miałem zbyt wygórowane oczekiwania? Spodziewałem się czegoś w stylu powieści Toma Knoxa, a dostałem... Właściwie to nawet nie wiem co, ale nie chcę już z tym mieć do czynienia.

Site copyrights© 2016 by Karol Ginter