Spotkać na ulicy kogoś, kogo uważało się za martwego, to raczej wstrząsające doświadczenie. Jakim cudem człowiek o nazwisku Quinn nadal żyje, to dla Reachera zagadka. Próby jej wyjaśnienia ściągają na Reachera uwagę agentów federalnych. DEA rozpracowuje niejakiego Zachary'ego Becka, podejrzewając go o handel narkotykami. Szefem Becka jest właśnie Quinn. Gdyby Raecher wkradł się w łaski Becka, mógłby pomóc agentom DEA, a równocześnie dotrzeć do Quinna. Tylko jak to zrobić? Jak zdobyć zaufanie Becka? Rozwiązaniem wydaje się sfingowanie próby porwania syna Becka. Reacher ratuje go z opresji, rzekomo zabijając przy okazji policjanta. Niestety, każdy plan ma słabe punkty. Ten, jak się okazuje, ma ich bardzo dużo.
Nie do końca wiem, na czym to polega, ale ta książka była znacznie lepsza od czytanej przeze mnie poprzedniej powieści Lee Childa, czyli "W tajnej służbie". Tamta nie budziła większych emocji podczas lektury, a od tej nie mogłem się oderwać. Dużo bardziej trzymała w napięciu. Autor pokusił się o prowadzenie narracji dwutorowo. Obserwujemy współczesne działania Reachera i równocześnie śledzimy wspomnienia, które krok po kroku wyjaśniają skąd nienawiść Reachera do Quinna i determinacja, by go dopaść. Owszem, schemat walki błędnego rycerza ze złem pozostaje niezmieniony, ale mnie to bynajmniej nie nuży.