Recenzje Karola
Elżbieta Cherezińska
"Legion"
Elżbieta Cherezińska Legion

Wszystko zaczyna się we wrześniu 1939 roku. Od klęski. Ci, którzy chcieli nadal walczyć z okupantem, wybierali różne ścieżki. Niektórzy trafiali w szeregi organizacji narodowych, z których z czasem sformowane zostały Narodowe Siły Zbrojne, a wreszcie Brygada Świętokrzyska. Ta powieść, to historia konspiracji i walk partyzanckich ukazana z perspektywy takich postaci jak Leonard Zub-Zdanowicz ps. "Ząb", Władysław Marcinkowski ps. "Jaxa", czy Władysław Kołaciński ps. "Żbik". Oprócz postaci historycznych pojawiają się tu również postaci fikcyjne, których losy mają przybliżyć ten skomplikowany i tragiczny okres z naszych dziejów.

Powieść bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Świetnie napisana. Spodobał mi się ten oszczędny w słowach, czasem wręcz lapidarny sposób opisywania przygód bohaterów. Sprawia wrażenie wyważonej rekonstrukcji prawdziwych wydarzeń. Zaznaczam jednak od razu, że mimo solidnego oparcia w materiale historycznym, ta powieść to jednak fikcja i tak należy ją traktować.

Krótkie epizody, złożone głównie z dialogów, nadały całej narracji dużą dynamikę. To taki odpowiednik krótkich ujęć w filmach akcji, czy teledyskach. Może to sprawiło, że tak trudno było się oderwać od lektury, choć w ogólnych zarysach znałem przecież dzieje NSZ i Brygady Świętokrzyskiej. Co innego jednak czytać suche fakty historyczne, a co innego przypatrywać się dziejom z perspektywy losów indywidualnych postaci. W tym drugim przypadku mamy do czynienia z zupełnie innymi emocjami. Kibicujemy bohaterom. Przynajmniej w przypadku dobrze napisanych powieści, a "Legion" do takich właśnie należy. Autorka wykonała doskonałą robotę podczas doboru i kreowania bohaterów książki.

Znajdą się zapewne tacy, którzy zarzucą autorce, że chce wybielić NSZ i tworzy białą legendę tej formacji. Tyle tylko, że Cherezińska ma prawo koncentrować się na tych wydarzeniach, na których ma ochotę. Wolno jej ignorować propagandę komunistyczna, która wypaczyła postrzeganie wydarzeń z czasów II wojny światowej. Od września 1939 roku mieliśmy dwóch okupantów. Uciekający w pośpiechu rząd sanacyjny popełnił błąd, który straszliwie się zemścił na późniejszych losach Polski: nie uznano ZSRR za agresora. A potem było jak zawsze. Historię piszą zwycięzcy. Sowiecki okupant przechrzcił się na wyzwoliciela.

Historia nigdy nie jest czarno-biała. Ludzie kierują się różnymi motywami. W czasie wojny trudno jednak spodziewać się wyrozumiałości, ważenia opinii, czy niuansowania okoliczności. Narodowcy uznali, że współpraca z ZSRR to zdrada. W końcu okupant to okupant. Nieważne, czy z Zachodu, czy ze Wschodu. Zdaniem niektórych narodowców, kolaboracja z Sowietami była nawet gorsza od współpracy z nazistami. Dlatego brutalnie zwalczali partyzantkę komunistyczną. Pech narodowców polegał na tym, że zachodni alianci bardziej potrzebowali ZSRR niż Polski. W efekcie władza radziecka mogła zaprowadzić w naszym kraju własne porządki. Zdrajców, którzy poszli na współpracę z ZSRR okrzyknięto bohaterami. A prawdziwych bohaterów wyjęto spod prawa.

Nie oznacza to, że nie ma plam na honorze NSZ. Są. Cherezińska uznała, że nie będzie im poświęcała nadmiernej uwagi. Niektóre epizodycznie nawet wzmiankuje. To fikcja literacka, a ona rządzi się innymi prawami, niż opracowania historyczne.

Trochę pobawiłem się w adwokata autorki. Sam miałem pewne rozterki po lekturze i w jakimś sensie stoczyłem walkę wewnętrzną, z której zwycięsko wyszła opinia zaprezentowana wyżej. Kluczowy jest po prostu argument podany przez samą autorkę: Brygada Świętokrzyska to ci, którym się udało. Nie kolejni w szeregu zwycięzców moralnych, którymi zapełnione są nasze szkolne podręczniki, tylko prawdziwi zwycięzcy. Nawet jeśli ich działania w ostatecznym rozrachunku nie wpłynęły na losy Polski, to przynajmniej nie stali się kolejnymi ofiarami źle rozumianego patriotyzmu. Stawali przeciw zbyt wielkim potęgom, by mogli wygrać.

Site copyrights© 2015 by Karol Ginter