Recenzje
 
 
Recenzje Karola
 
Maxime Chattam
"W ciemnościach strachu"
Maxime Chattam W ciemnościach strachu

Zachęcony pierwszym tomem, sięgnąłem po kolejną cześć trylogii. Akcja tym razem toczy się w Nowym Jorku. W prologu opisana została katastrofa samolotu. Jej związek z akcją - podobnie jak w przypadku prologu pierwszego tomu - pozostaje niejasny prawie do samego końca i tym samym wydaje się oderwany od głównego wątku. Tak naprawdę, z punktu widzenia głównych bohaterów powieści, wszystko zaczyna się od znalezienia szalonej ze strachu, oskalpowanej, nagiej kobiety. To wydarzenie inicjuje kolejne. Przede wszystkim daje początek śledztwu policyjnemu. Policja stosunkowo szybko wpada na trop szaleńca, który torturował kobietę. Dużą rolę w jego odnalezieniu odgrywa policjantka Annabel O'Donnel. Na nieszczęście, okazuje się, że sprawa jest znacznie poważniejsza, niż się początkowo wydawało. W kryjówce przestępcy znalezione zostają zdjęcia 67 przerażonych osób. Nie wiadomo, kto te zdjęcia wykonał, kim byli ludzie na nich przedstawieni, a wreszcie, jaki spotkał ich los. Do tego wszystkiego napis na ścianie sugeruje istnienie jakiejś mrocznej sekty. Tylko kim jest wymieniony w tekście Kaliban? Pewne jest jedno: śledztwo dopiero się zaczęło, a nie skończyło.

Kilka odnalezionych zdjęć zostaje opublikowanych w prasie. Na jednym z nich ukazana jest kobieta, której poszukuje od pewnego czasu Joshua Brolin. Po tragicznym wydarzeniu, którym zakończył się pierwszy tom, porzucił on pracę w policji. Zaczął działalność jako prywatny detektyw, specjalizujący się w poszukiwaniu zaginionych osób. Skoro trop prowadzi do Nowego Jorku, Brolin kontaktuje się z Annabel O'Donnel i oferuje jej pomoc oraz współpracę. Pomimo początkowej nieufności, jego talenty eksperta profilującego robią na niej wrażenie. Współpraca dość szybko zaczyna przynosić efekty. Krok po kroku, nie bez potknięć, bohaterowie odkrywają coraz straszliwszą prawdę.

Druga część jest nawet lepsza od pierwszej. Książkę wręcz pochłonąłem. Autor w mistrzowski sposób buduje napięcie. Co chwilę sprawia, że czytelnik wstrzymuje oddech. Niewątpliwie duży talent. Oczywiście jest to specyficzny rodzaj powieści. Mocne nerwy i żołądek są wysoce wskazane. Wprawdzie autor wykazuje chwilami nadmierne ciągoty do efekciarstwa, zwłaszcza w końcówce powieści, ale zważywszy na całokształt, nie jest to jakieś poważne przewinienie. Tyle tylko, że kręciłem głową lekko zniesmaczony przy dwóch epizodach, których prawdopodobieństwo było znikome, a bez których powieść by się obyła. Jeden z epizodów wybroniłby się, gdyby sprawcą okazała się inna osoba. Niestety, nie mogę drążyć tematu, choć mnie korci, ponieważ epizody te są dość istotne dla rozwikłania zagadki.

Tym, co budzi we mnie większe wątpliwości, jest sprawa "Kalibana". Jestem dość oczytany, więc natychmiast imię to skojarzyłem z "Burzą" Szekspira. Rozumiem, że we Francji, gdzie książka powstała, znajomość dzieł Szekspira jest na marnym poziomie, ale w anglosaskiej Ameryce... Zresztą, czytałem co najmniej dwie powieści, gdzie odwoływano się do postaci Kalibana i "Burzy". To lektura jednej z nich niegdyś mnie zainspirowała, żeby sięgnąć po tę sztukę Szekspira. Tym samym pomysł, że nikt nie identyfikuje imienia Kalibana przez bardzo długi czas, wydaje mi się dość kontrowersyjny. W niczym nie zaszkodziłoby to akcji, gdyby imię to zostało rozpoznane wcześniej.

To taka moja przywara, że lubię się czepiać i udawać mądrzejszego od innych. Nie mogę się przed tym powstrzymać nawet w przypadku książek, które uważam za świetne. A tak właśnie jest w przypadku W ciemnościach strachu. Liczę oczywiście na to, że kolejny tom będzie równie dobry. Gdyby miała się utrzymać dotychczasowa tendencja, to może nawet lepszy.

     
 
Site copyrights© 2007 by Karol Ginter