L. Sprague de Camp
"Królowa Zamby"

L. Sprague de Camp Królowa Zamby

Nowe zlecenie, które przyjął detektyw Victor Hasselborg, wymaga podróży w kosmos. Zamożny klient, Yussuf Batruni, szuka córki. Wie, że opuściła ona Ziemię, ale nie wie, w jakim kierunku. Gotów jest za to poświęcić dowolną ilość pieniędzy, by ją odnaleźć. Detektyw ma ją ponadto skłonić do powrotu do ojca.

Victor Hasselborg dość szybko odkrywa, dokąd udała się marnotrawna córka. Problem polega na tym, że miejscem docelowym jej podróży jest planeta Kriszna. Tamtejsza cywilizacja jest na etapie przedprzemysłowym. Używanie zdobyczy ziemskiej techniki jest zabronione. Zresztą stosunek miejscowych do ludzi też jest niejednoznaczny, dlatego bezpieczniej jest podróżować w przebraniu tubylca. A żeby było trudniej, detektyw trafia w środek intryg, o których nie ma pojęcia, a które zagrażają jego przetrwaniu. Czy uda mu się stawić czoła niebezpieczeństwom i wykonać zadanie?

Tak zaczyna się tytułowa powieść. W tomie znajduje się jeszcze nowela, której akcja też toczy się na planecie Kriszna. Opisuje ona przygody oszusta liczącego na szybkie wzbogacenie się na naiwności tubylców.

Doskonała, lekka lektura. Dokładnie czegoś takiego potrzebowałem, żeby się zrelaksować. Przygodowa science-fiction w starym stylu. Dynamiczna fabuła. Dużo zwrotów akcji. Sporo humoru. Może nieco za duża dawka romansu, ale raczej ze względu na staroświecki sposób prezentowania relacji damsko-męskich i roli kobiety. Kobiety są tu sportretowane jako postaci, których jedynym sensem życia jest znalezienie sobie męża. Trochę są w konsekwencji nudne.

Muszę wyszukać inne tytuły autora, bo jednak stara s-f bardziej do mnie trafia, niż współczesna fantastyka naukowa, która bywa nie tylko nudna, ale też jakaś udziwniona.

2021-06-06

Site copyrights© 2021 by Karol Ginter