
Terroryści z Hezbollahu dokonują krwawego zamachu terrorystycznego na terenie Stanów Zjednoczonych. Amerykanie dochodzą do wniosku, że za zamachem stoi rząd Iranu. Postanawiają dokonać brutalnego uderzenia odwetowego na Iran. W jego efekcie ginie wielu przedstawicieli elity rządzącej. Do władzy dochodzi generał Amir Taleh, który bez skrupułów eliminuje wszystkich rywali. Wysyła też sygnały do Amerykanów, że jest gotów do zmiany wzajemnych relacji na bardziej przyjazne. Udaje mu się przekonać Stany Zjednoczone, że okres wrogości to już przeszłość. W rzeczywistości jest to tylko zasłona dymna. W tajemnicy przygotowuje wielką operacje terrorystyczną na terenie USA.
Powieść rozczarowuje. Początek może i interesujący, ale potem fabuła nie ma żadnych zwrotów akcji. Nic tu czytelnika nie zaskoczy. Na dodatek w świetle całkiem niedawnych wydarzeń, kiedy okazało się, jak bardzo Iran jest zinfiltrowany przez obce służby, jak podatny na atak i słaby, cała fabuła jest niewiarygodna. Do tego punkt wyjścia intrygi trąci absolutnym szaleństwem: moim poprzednikom się nie udało i Amerykanie krwawo się zemścili, ale ja zrobię dokładnie to samo i mi się uda. Wiem, że ten sposób myślenia pokutuje u wielu ludzi, ale jest wyłącznie objawem mankamentów intelektualnych. W efekcie powieść ciężko się czytało. Zbyt wiele było chciejstwa autora. Lektura była stratą czasu.