Stephen Baxter
"Masakra ludzkości"

Stephen Baxter Masakra ludzkości

Od inwazji Marsjan minęło kilkanaście lat. Właśnie zaobserwowano na Marsie nowe zjawiska towarzyszące wystrzeliwaniu pocisków w stronę Ziemi. Nadchodzi nowa inwazja. Doświadczenia z poprzedniej wojny wiele ludzi nauczyły. Czy wystarczająco dużo, by skutecznie się obronić?

To miała być błyskotliwa kontynuacja "Wojny światów" (tak przeczytałem na tylnej okładce). A faktycznie jest to gniot popełniony przez jakiegoś grafomana. Książka tak przeraźliwie nudna od pierwszych stron, że zmuszałem się do lektury. Początkowo w nadziei, że w końcu akcja nabierze tempa. Potem, że autor w końcu przestanie być tak bardzo wtórny i skoro nie umie stworzyć wciągającej fabuły, to może chociaż chowa w zanadrzu jakiś oryginalny pomysł. To były tylko złudzenia, dowodzące mojej bezbrzeżnej naiwności.

Autor traktuje dzieło Wellsa nadzwyczaj wybiórczo. Bierze to, co mu odpowiada, a resztę bezustannie krytykuje. I chyba to mnie najbardziej zirytowało: nieustanne deprecjonowanie powieści Wellsa. Przy tym krytyka jest postawiona na głowie. Zgodziłbym się na krytykę bazującą na współczesnej wiedzy naukowej. Baxter jest jednak nadzwyczaj oryginalny. Brednie naukowe zachował, a czepia się spraw społecznych (np. roli kobiet), które są kwestią kulturową i nie podlegają obiektywnej naukowej krytyce. Czyli można pisać o życiu na Marsie, Wenus i Jowiszu, ale już deprecjonowanie kobiet to skandal! To dużo mówi o autorze, a także o naszych czasach, w których racjonalne myślenie jest w odwrocie.

Liczba absurdów jest ogromna. Zaczynając od jego wizji historii alternatywnej. Takie zabawy z historią to trudna sprawa. Trzeba znać historię, by wiedzieć, jakie zmiany są prawdopodobne, a jakie nie. Przykładowo, zbliżenie brytyjsko-niemieckie na początku XX wieku jest nieprawdopodobne. Ówczesne relacje brytyjsko-niemieckie były konsekwencją rosnących napięć w związku z niemieckimi ambicjami. To klasyczny przykład, gdy stare imperium (Wielka Brytania) musi zmierzyć się z apetytami nowego imperium (Niemcy). Dlatego brytyjska opinia publiczna była bardzo antyniemiecka. A politycy nawet jeszcze bardziej. Brytyjczycy w 1914 roku nie przystąpili do wojny z Niemcami ze względu na zobowiązania sojusznicze wobec Francji. Nie było żadnego takiego sojuszu (było tylko "serdeczne porozumienie", które rozgraniczało strefy wpływów). Przystąpili do wojny, bo obawiali się klęski Francji i Rosji, a to kompletnie zmieniłoby układ sił w Europie, a w konsekwencji na świecie. Dlatego wyszukali jakiś kruczek prawny, który pozwolił im przystąpić do tej wojny. Mógłbym długo o tym pisać, ale to tylko przykład na ignorancję autora, który nie zdał sobie trudu, by czegoś się o historii dowiedzieć, zanim zacznie pisać o alternatywnej przeszłości.

Generalnie, autor nie przekonał mnie do żadnych swoich pomysłów. Nie potrafi stworzyć interesującej fabuły, która sprawiłaby, że przymknąłbym oko na inne niedociągnięcia. Wciąż się krzywiłem, kiedy dawał popisy kreatywności, a jej efekty były żałosne. Ech, byłoby lepiej, gdybym się od tej powieści trzymał z daleka.

Site copyrights© 2019 by Karol Ginter